piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 33.

Wieczorem, pakowałam swoje rzeczy, gdyż na następny dzień mieliśmy wracać do domu. Wcale nie miałam ochoty opuszczać tego miejsca, ale musiałam i nie było na to żadnej rady. Wkładałam do walizki kolejne koszulki bez rękawów; trochę poczekam zanim znowu je założę. Nagle, poczułam dłonie Nialla na swoich biodrach; położył głowę na moim barku.
- Hej - szepnął, łaskocząc mnie swoim oddechem.
- Nie chcę wracać - odwróciłam się do niego, robiąc minę smutnego szczeniaczka.
Ten w odpowiedzi, zaśmiał się i pstryknął mnie w nos.
Zapięłam walizkę, po czym wyszłam ostatni raz na plażę. Wdychałam morskie powietrze, napawając się jego świeżością. Nie stałam długo sama, Niall dołączył do mnie po kilku minutach. Po prostu stanął obok i złapał mnie za rękę. Przez chwilę staliśmy i podziwialiśmy fale. Tego dnia słońce było schowane za chmurami, a mocny wiatr potargał mi włosy.
- Em? - usłyszałam.
- Tak?
- Może zamieszkasz u mnie? - zapytał.
Spojrzałam na jego twarz; był śmiertelnie poważny. Odpowiedziałam uśmiechem i mocniej uścisnęłam jego dłoń; wiedziałam, że zrozumiał to jako zgodę.

- Cholerka, ale się opaliłaś! - wykrzyczała Olivia, gdy tylko weszłam do mieszkania; nawet nie zdążyłam odłożyć swoich rzeczy.
- Też się cieszę, że cię widzę - odparłam sarkastycznie, ściskając ją na powitanie.
- Opowiadaj! Jak było?
- Idealnie - powiedziałam krótko. - Nic więcej chyba nie muszę mówić.
Poszłam do pokoju, żeby odłożyć walizkę, a przyjaciółka nieustannie szła za mną. Odwiesiłam kurtkę na wieszak. Pobyt w miejscu, gdzie niemal bez przerwy świeci słońce, sprawił, że zapomniałam o zimie, panującej w Londynie. Jednak mimo powrotu do chłodu, czułam satysfakcję; byłam zadowolona, że chociaż na chwilę mogłam poczuć upragnione lato. Niestety, czas wrócić do rzeczywistości, gdzie czeka szkoła i praca - na szczęście, zdążyłam się do tego przygotować. Pozostała jedna sprawa - musiałam powiedzieć Olivii, że się wyprowadzam. Spojrzałam na jej rozpromienioną twarz i nie miałam zielonego pojęcia jak to ubrać w słowa. Mogłam po prostu rzucić "Od jutra będę mieszkać z moim chłopakiem.", ale nie mogłam potraktować tego jako mało ważną sprawę. Wtedy zaczęłam rozmyślać, czy aby na pewno dobrze zrobiłam, zgadzając się. Zebrałam minusy mojej przeprowadzki.
Olivia nie umie gotować, beze mnie umarłaby z głodu albo jadłaby same gotowe żarcie.
Pewnie uschnęłaby z samotności; nie miałaby do kogo gęby otworzyć.
- Co byś zrobiła jakby mnie zabrakło? - palnęłam, po czym ugryzłam się w język; brzmiało to jakbym planowała swoją śmierć.
- O czym ty mówisz? - wytrzeszczyła oczy, ale nie zdążyłam się wytłumaczyć, a ta już wyskoczyła z odpowiedzią. - Przecież ja bym zginęła razem z tobą.
- Nie o to mi chodziło...
Nagle zdałam sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziała.
Momentalnie, zrobiło mi się cieplej na sercu. Miałam najwspanialszą przyjaciółkę pod słońcem.
- Myślę nad przeprowadzką - w końcu przeszło mi to przez gardło.
- Co?
Wyraźnie wstrzymała oddech, jakby bała się tego, co powiem dalej. Niestety nie było żadnego innego sposobu, niż przekazanie tego w bezpośredni sposób.
- Niall chce, żebym zamieszkała u niego.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, żeby zaraz po tym rzucić mi się na szyję.
- Głuptasie - wciąż chichotała. - Rozumiem i tylko czekałam, aż ci to zaproponuje! Wiesz, że jeśli chodzi o niego to nie musisz mnie pytać o zdanie.
Odetchnęłam z ulgą, a zaraz potem ramiona mi opadły, kiedy wyobraziłam sobie przenoszenie wszystkich moich rzeczy w nowe miejsce.

Następnego dnia otrzymałam propozycję nie do odrzucenia. Niall polecił mnie pewnemu fotografowi, a ten przystał na ofertę pomocy z mojej strony - zostałam jego asystentką. Nawet cały dzień pracy mnie nie zniechęcał. Dostałam dokładny adres miejsca, gdzie miała się odbyć sesja i dojechałam tam jeszcze przed południem. Przed wejściem nie wiedziałam co ze sobą zrobić, aż dostrzegłam znajome liliowe włosy. Podbiegłam do Louise, żeby niepewnie klepnąć ją w ramię. Nie wiedziałam u kogo szukać pomocy, a ona zawsze wydawała się być w porządku. Potrzebowałam kogoś, kto by mi wskazał właściwą drogę.
- Hej, jestem Emily - zaczęłam. - Niall...
- O! - przerwała mi, szczerząc białe zęby w szczerym uśmiechu; wyglądała jakby doskonale wiedziała kim jestem. - Chodź, kochana.
Chwyciła mnie pod łokieć i przeprowadziła przez wielkie, stalowe drzwi. Weszłyśmy do hallu, gdzie kręciło się wielu ludzi, ale nikt nie zwracał na nas szczególnej uwagi; każdy był zajęty swoimi sprawami. Jedynie jakaś blondynka, przechodząca obok, posłała Lou serdeczny uśmiech, a ta nie pozostawała jej dłużna.
Studio było ogromne. Musiałam mocno zadzierać głowę, żeby ogarnąć wzrokiem całe pomieszczenie. Na suficie, w jednakowych odstępach, wisiały proste lampy. Wszystko było w minimalistycznych kolorach, nic się nie wyróżniało. Nie wyglądało to zbyt przyjemnie, raczej chłodno i nieciekawie.
Louise pociągnęła mnie za ramię, prowadząc dalej. Przeszłyśmy, przez kolejne stalowe drzwi, do mniejszej hali, gdzie znajdował się cały sprzęt fotograficzny. Stały tam także toaletki, kosmetyki i wieszaki z ubraniami. Przy jednej ścianie został postawiony długi stół z jedzeniem, nad którym stało kilka osób.
Nagle zobaczyłam Harry'ego, ochoczo machającego w naszą stronę. Poszłyśmy do niego i zaraz potem Niall wynurzył się zza lustra. Na powitanie, pocałował mnie w czoło, po czym objął w talii, przyciągając do siebie. Poczułam skrępowanie; nie lubiłam odnosić się z uczuciami w miejscach publicznych. Jednak Harry i Lou wcale nie patrzyli na to z obrzydzeniem, a raczej uśmiechali się, jakby zobaczyli słodkiego szczeniaczka.
Odwróciłam wzrok i zaczęłam przyglądać się kosmetykom, wyłożonym na blatach toaletek. Dokładnie w tym samym momencie, Louise chwyciła pędzel do pudru i zaczęła nim malować Harry'ego. Ten mocno zacisnął powieki i marszczył czoło; wyraźnie mu się to nie podobało.
Niespodziewanie, do grona dołączył Liam i Louis oraz mężczyzna, którego wcześniej nie widziałam. Na szyi miał przewieszony aparat, więc domyśliłam się, że to on jest fotografem. Miał na sobie okulary, podwinięte nogawki czarnych spodni i neonowe, zielone skarpetki, kompletnie nie pasujące do moherowego swetra w kolorze pudrowego różu.
Podbiegł do mnie z wyciągniętą ręką i szerokim uśmiechem na twarzy.
- Ty zapewne jesteś Emily - powiedział. - Miło mi cię poznać. Jestem Gregor.
- Mnie także miło pana poznać.
- Jaki tam ze mnie pan! - machnął ręką. - Mów mi po prostu Greg.
Odpowiedziałam uśmiechem.
Greg objął mnie ramieniem i poprowadził za sobą. Stanęliśmy przed ogromnym, białym płótnem, na tle którego miały być robione zdjęcia. Przed nim stał aparat na statywie. Wszędzie naokoło porozstawiano lampy; wyraźnie nic nie mogło zostać pominięte.
- Jako moja asystentka, mogłabyś zacząć od przyniesienia mi kawy - polecił Gregor.
Uniosłam pytająco brew, ale poszłam do bufetu po kawę. Wzięłam zwykłą czarną, a torebkę z cukrem i małe pudełeczko z mlekiem, schowałam do kieszeni. Wróciłam w kilka minut i podałam kubek fotografowi. Ten zamiast podziękować, skrzywił nos.
- To moja kawa? - zapytał z obrzydzeniem.
- Tak - odparłam, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Moja kawa musi być ze specjalnych ziaren, z dodatkiem mleka sojowego - oznajmił. - Powinnaś o tym wiedzieć, a to co mi przyniosłaś - zwykłe czarne pomyje.
- Nie wiedziałam... - powiedziałam niemal bezgłośnie.
Mężczyzna machnął ręką i przystawił oko do wizjera, sprawdzając czy aparat jest odpowiednio ustawiony. Po chwili przyszli chłopcy. Mieli na sobie stroje wybrane specjalnie do sesji, a były to proste, czarne garnitury. Kiedy zobaczyłam Nialla, ubranego w ten prosty, lecz efektywny zestaw, upuściłam kubek z gorącym napojem. Odruchowo uklękłam, żeby posprzątać bałagan.
- Wstawaj, nie obijaj się - warknął Gregor. - Potrzebuję twojej ręki.
Zdążyłam jedynie rozłożyć chusteczkę higieniczną na plamę po kawie, ale wstałam bez marudzenia.
Gdy przytrzymywałam długopis, zastanawiałam się jakim cudem, miły koleś zamienił się w buraka, w kilka minut. Chwilę później, zobaczyłam pierwsze zdjęcia i byłam pod wielkim wrażeniem. Może i ten facet miał wiele twarzy, ale zdjęcia robił epickie.

- Dzięki za pomoc - powiedział Greg po zrobieniu wszystkich zdjęć. - Przydała się.
- Nie ma sprawy - siliłam się na miły ton głosu.
Uśmiechnął się, jakby zapomniał o tym, jaki był dla mnie niemiły przez cały czas trwania sesji.
Znowu objął mnie ramieniem i zaprowadził gdzieś, gdzie wcześniej nie byłam. Ciemne pomieszczenie, w którym stało pełno pudeł. Nie widziałam sensu w wycieczce do tego miejsca. Chciałam posłać Gregowi pytające pytanie, ale w pokoju było tak ciemno, że nie byłam w stanie dojrzeć jego twarzy. Zamiast tego, poczułam czyjeś dłonie na swoich ramionach i zostałam brutalnie przewrócona na pudła. Wiedziałam, że zrobił to ten sam mężczyzna, który mnie tu przyprowadził, gdyż nie było tam nikogo innego.
Serce od razu zabiło mi szybciej. Mimo, że nie wiedziałam co jest grane,wystraszyłam się, co było chyba naturalną reakcją człowieka na taki gwałtowny cios. Kiedy chłodna dłoń wpełzła pod moją koszulkę, bez wahania zaczęłam krzyczeć na cały głos i wierzgać nogami. Następnie, oberwałam w głowę czymś ciężkim i jakby cały świat zawirował.


*

Ja Was po prostu kocham:)
Proszę o Wasze głosy w >ANKIECIE<

sobota, 2 sierpnia 2014

WAŻNE - Blog miesiąca V

BIYD po raz piąty zostało nominowane w konkursie na blog miesiąca, tym razem na Spisie opowiadań o One Direction. Jednak to jest ważniejszy konkurs, niż poprzednie, ponieważ współorganizatorem jest strona One Direction Polska, którą zna za pewne większość z Was. Blog, który wygra, będzie reklamowany na blogspocie i facebooku. To coś na prawdę wielkiego i oczywiście zależy mi na wygranej, chociaż mam duuuużą konkurencję. 
Już i tak prosiłam Was o wiele, ale nigdy mnie nie zawiedliście, więc znowu proszę o głosy na Believe in your dreams w sondzie ☞TUTAJ☜. Od razu dziękuję każdemu, kto zagłosował. 
Kocham Was, x

PS Jutro wyjeżdżam nad morze i będę dużo przebywać na plaży, więc napiszę kilka rozdziałów, więc jak wrócę to na pewno coś dostaniecie:)