piątek, 17 października 2014

❀Rozdział 35❀


Siedziałam na krześle, kiedy wszyscy biegali wokoło. Widziałam mamę siedzącą na końcu pokoju, ocierającą łzy, chociaż jeszcze nic się nie wydarzyło. Olivia przewracała moje rzeczy, w poszukiwaniu szczotki. Za każdym razem, gdy chciałam wstać, przyjaciółka mnie zatrzymywała. Śmiałam się pod nosem i przewracałam oczami, nie do końca świadoma tego, co mnie czeka.
Po chwili mama wstała i podeszła bliżej, chowając chusteczkę do torebki. Zaczęła przeczesywać palcami moje włosy; wyglądała na zatroskaną.
- Nie wierzę, że to już dziś - powiedziała, a do jej oczu ponownie napłynęły łzy.
- Ja też - odparłam, po czym się zaśmiałam.
Ludzie uważają za bzdurę, branie ślubu w wieku dwudziestu dwóch lat. Przecież jeszcze mam czas na znalezienie prawdziwej miłości, bla, bla, bla... Lecz co ja mogę poradzić, gdy jestem pewna swojej miłości? W takiej sytuacji wiek nie ma znaczenia. Mam wrażenie, że takie rzeczy mówią ludzie, którzy nigdy nie byli na prawdę zakochani.
Dotknęłam ręką mojego lekko wypukłego brzucha. Obiecałam sobie, że tym razem nie pozwolę mu odejść, potrzebowałam tego maleństwa. Na szczęście jeszcze nie wyglądałam dość grubo w sukni ślubnej. 
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Nagle pomyślałam o Niallu; bardzo chciałam wiedzieć co robił. Marzyłam o tym, aby go zobaczyć w jego najlepszym garniturze. Zerknęłam w stronę Olivii, żeby zobaczyć co robi; znalazła szczotkę, ale zaczęła szukać czegoś innego. Mama wyszła do toalety, więc była to jedyna okazja. Po cichu wymknęłam się z pokoju i wyszłam na korytarz. Nie miałam pojęcia, w którym pokoju mogłam znaleźć narzeczonego, więc zaczęłam od pierwszych drzwi po lewej stronie. Niestety nikogo tam nie było. Poszłam dalej, a gdy skręciłam w korytarz, natknęłam się na Maurę.
- Oh, kochanie - wydusiła, łapiąc mnie za ramiona. - Gdzie idziesz?
- Szukam czegoś do jedzenia - wymyśliłam na poczekaniu.
- Chodź ze mną, coś ci dam, chociaż nie powinnaś jeść, jeśli się denerwujesz.
Nie chciałam, żeby wiedziała, kogo na prawdę szukam. Wiedziałam, że jeśli by poznała prawdę, zamknęłaby mnie w klatce; niestety wierzyła w przesądy. Według niej, jakbym zobaczyła Nialla przed ślubem, zapewne mielibyśmy pecha do końca życia i jeszcze dłużej.
- Rozmyśliłam się, wytrzymam - posłałam jej blady uśmiech.
- Ah, te zmienne nastroje - zaśmiała się, przewracając dramatycznie oczami, po czym poszła dalej.
Odetchnęłam z ulgą i spokojnie wróciłam do swoich poszukiwań. Ruszyłam prosto, aż nagle usłyszałam tubalne, męskie śmiechy. Bingo. Lekko uchyliłam drzwi, żeby tylko nikt mnie nie zauważył. Czułam się jak najgorszy przestępca, ale misja została zakończona sukcesem - ujrzałam mojego księcia. Na jego widok, serce mało co nie wyskoczyło mi z piersi. Wyglądał idealnie, co zresztą nie było żadną nowością.


Miałam ochotę wbiec do pokoju i rzucić się mu na szyję, ale zapewne nie był to najlepszy pomysł. Jeszcze tylko chwila i ponownie go zobaczę, lecz tym razem przed ołtarzem. Próbowałam się nie denerwować składaniem przysięgi i tym podobne.
Zadowolona z siebie, powoli zamknęłam drzwi i wróciłam na swoje miejsce. Miałam nadzieję, że Olivia nie zauważyła mojego zniknięcia, wciąż pochłonięta szukaniem kosmetyków. Usiadłam na tym samym krześle co ostatnio, ale niestety moje zniknięcie nie umknęło uwadze przyjaciółki.
- Gdzieś ty była? - warknęła. - Stoję tu od kilku minut i gapię się na puste miejsce.
- Szukałam Nialla... - odpowiedziałam, przyznając się bez bicia.
Dziewczyna pokręciła głową z dezaprobatą i zaraz po tym, bez słowa zaczęła łaskotać mnie po twarzy pędzlem do pudru. Zamknęłam oczy i pozwoliłam jej na wykonanie makijażu.
Przypomniałam sobie Jego. W czarnym garniturze. Ze świetną fryzurą. Wyglądał jak prawdziwy książę z bajki, na którego przybycie nie mogłam się doczekać. Jeszcze tylko jakieś kilka godzin dzieliło mnie od zostania żoną.

Dwie godziny zleciały o wiele szybciej niż mogłam przypuszczać. Wszyscy byli gotowi i ja także. Welon, przysłaniający twarz, nieco mnie irytował, ale próbowałam go ignorować. 
Stałam po środku pokoju, a czas jakby stanął w miejscu. Momentalnie poczułam falę gorąca, nad którą nijak nie mogłam zapanować. Miałam wrażenie, że stoję w płomieniach. Na dodatek, Olivia przemknęła przede mną w czerwonej sukience; zakręciło mi się w głowie.
- Wiedziałam - powiedziała blondynka. - Denerwujesz się. To normalne, każdy się denerwuje. Nawet ja.
Głos jej drżał. Chyba była bardziej przejęta niż ja. Cały czas odpychałam od siebie wszelkie myśli o ślubie, dlatego nie byłam zdenerwowana, ale w końcu musiał nadejść czas, kiedy cały stres ze mnie uleci. Wiem, że był on gdzieś głęboko, a ja nie pozwalałam mu dawać o sobie znać. Próbowałam być silna. Nic nie mogło mnie złamać.
- Idziemy! - usłyszałam kompletnie niespodziewanie.
Mama, wraz z Olivią, przytrzymały mnie pod łokcie i wyprowadziły z pokoju. Poszłyśmy w ten sam korytarz, w którym ostatnio szukałam narzeczonego. Ta droga ciągnęła się w nieskończoność. Czas płynął tak wolno, jakbyśmy do drzwi doszły w jakieś pięć godzin. Stanęłam przed kaplicą, gdzie czekał na mnie tata. 
- Wszyscy są już w środku - pisnęła mama. - Zaraz dołączycie.
Pocałowała mnie w czoło, po czym weszła do kościoła. Z przyjaciółką pożegnałam się mocnym uściskiem, który trwał zdecydowanie za krótko; potrzebowałam jej przy swoim boku. Kiedy odeszła, dotarło do mnie co tak na prawdę się działo. Serce podskoczyło mi do gardła; chciałam uciekać, ale mocna dłoń ojca kazała mi zostać.
- Cieszę się, że oddaję cię w ręce takiego dobrego chłopaka - powiedział, patrząc na masywne drzwi.
- Tato...
Nie pozwolił mi dokończyć. Skinął głową, dając znak. Już czas.
Kiedy to się stało?
Na wszelki wypadek, otrzepałam suknię z kurzu, którego na niej nie było. Wypięłam pierś do przodu i po raz ostatni westchnęłam ciężko.
Wszyscy czekali. Nie było odwrotu, z czego byłam jak najbardziej zadowolona.
Pierwsze co zobaczyłam, po wejściu do kościoła, to długi granatowy dywan, prowadzący prosto do ołtarza, przy którym stał mój najwspanialszy narzeczony. Patrzyłam tylko i wyłącznie na niego, nikt inny się nie liczył. Miałam ochotę po prostu do niego podbiec i krzyknąć "Tak!", żeby nie musieć dłużej czekać. Niestety, ręka ojca, łapiąca moją, ponownie sprowadziła mnie na ziemię. Ta przeklęta mieszanka emocji nie dawała mi spokoju.
Niedługą chwilę później, stanęłam tuż przed nim i czułam jakby wszyscy inni zniknęli. Serce waliło mi jak szalone, ale błękitne oczy, z których nie mogłam spuścić wzroku, uspokajały mnie dostatecznie. Dostrzegałam nawet najmniejsze drgnięcie jego powiek. Uśmiechnął się delikatnie, po czym przygryzł dolną wargę; chyba nie tylko ja byłam zdenerwowana.
Nawet nie zorientowałam się kiedy wypowiedzieliśmy słowa przysięgi. Bardziej byłam przejęta trzymaniem Nialla za nadgarstek i powtarzaniem w myślach "Emily Horan". Śmiałam się sama do siebie, nie mogąc powstrzymać emocji.

~

Wielu ludzi mówi, że żyjemy by umierać, ale ja kompletnie się z tym nie zgadzam. Życie jest wspaniałe, tylko trzeba nauczyć się z niego korzystać. Ja zdecydowanie nabyłam tę umiejętność, co wcale nie było takie trudne jak niegdyś przypuszczałam.
Dwa lata temu, przeprowadziłam się z najlepszą przyjaciółką do Londynu. Marzyłyśmy o studiach w tym mieście już od podstawówki. Ciężko na to pracowałyśmy; dorabiałyśmy sobie w każdej wolnej chwili, byle zarobić cokolwiek. Każdego funta odkładałyśmy na przyszłość (odejmując kilka koncertów One Direction). Rodzice nie dali nam na to pieniędzy, gdyż wcale tego nie chciałyśmy. Teraz czujemy o wiele większą satysfakcję.
Udało nam się, ponieważ w to wierzyłyśmy. Wiara i nadzieja dały nam siłę. Bez tego nie dałybyśmy rady.
Tam, zupełnie przypadkiem, wpadłam na miłość swojego życia. To wszystko wydaje się absurdalne, ale na prawdę miało miejsce. Dziwnym trafem, spotkałam Nialla w zwykłym barze, a moje życie diametralnie się zmieniło.
Ludzie myślą, że jeśli umawiasz się z kimś sławnym, mogą mówić o tobie wszystkie najgorsze rzeczy, kiedy tak na prawdę cię nie znają. Na szczęście, nie dotykała mnie krytyka, bo bronił mnie mój jedyny i najwspanialszy rycerz. Takie życie jak z bajki nie było w moich planach, a jednak się ziściło. 
Do końca swoich dni będę powtarzać, że jestem najszczęśliwszą osobą. Takie cuda może zdziałać wiara w swoje marzenia.


***

A więc to koniec BIYD :')
Ostatni raz, proszę Was o pozostawienie komentarza.
Już nie będzie tu więcej postów, więc chciałam wiedzieć jak dużo osób czytało opowiadanie. Po prostu zostawcie po sobie malutki ślad, będę bardzo wdzięczna.

Dziękuję, że tu ze mną byliście.
Wasze wsparcie było wspaniałe i dziękuję każdemu z osobna.
Specjalne podziękowania Karolinie (Charlotte) za najdłuższe i najprawdziwsze komentarze. Byłaś ze mną od początku mojej "kariery" pisarskiej. Dziękuję, kochana.
Najspecjalniejsze podziękowania dla mojej najlepszej przyjaciółki. To właśnie ona zainspirowała mnie do stworzenia opowiadania o Niallu. Nawet kiedy pisałam beznadziejnie, chwaliłaś mnie i mówiłaś, że jestem najlepsza. Możliwe, że bez Ciebie nic bym nie napisała. Kocham Cię.

Kocham Was wszystkich i jeszcze raz bardzo dzię-ku-ję.
"Believe in your dreams" stworzyłam nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla Was.
Jesteście najlepsi, a co do końcówki rozdziału - jest ona prawdziwa i weźcie to do siebie, bo to na prawdę ma znaczenie ♥

Jakby ktoś pytał, nie kończę pisać, nigdy przenigdy! Mam inne opowiadania, a moje najnowsze jest o Michaelu z 5 Seconds of Summer, na które serdecznie zapraszam. Na pewno są tu jakieś 5SOSFam, więc może polubicie MASK (klik).
Mam także konto na Wattpadzie, gdzie znajdziecie wszystkie moje prace. W niedługim czasie możecie spodziewać się czegoś nowego o 1D jak i 5SOS:)