środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 23.

Już drugi dzień gniłam w szpitalnym łóżku, mimo że czułam się prawie doskonale. W tym nudnym pokoju nie było nic do roboty. Tylko Olivia zdążyła mnie rano odwiedzić, ale zaraz potem musiała iść do pracy. Prawie cały dzień spędziłam na oglądaniu obrazków, zawieszonych na ścianie. Znajdowałam się na najnudniejszym oddziale wszech czasów.
Nagle ktoś otworzył drzwi i ujrzałam nieznajomą blondynkę. A może właśnie znajomą? Kojarzyłam jej wystraszony wyraz twarzy.
- Mogę wejść? - zapytała nieśmiało wysokim głosem.
- Jasne - odparłam, uśmiechając się.
Trzymała w ręku bukiet polnych kwiatów, na których widok wytrzeszczyłam oczy z wrażenia. Patrząc na nie, także zaczęła się uśmiechać.


Włożyła je do wazonu, stojącego na stoliku przy łóżku.
- Dziękuję - powiedziała. - Uratowałaś mnie.
- J-ja? - nie wiedziałam co odpowiedzieć. - To nic takiego...
- Nic takiego? -  najwyraźniej zdziwiła ją moja odpowiedź. - Jesteś bohaterką!
Poczułam jak zaczerwieniają mi się policzki. Nigdy bym się tak nie nazwała, a ona mówiła to jak najbardziej szczerze.
- Dziękuję, ale trochę przesadzasz - odpowiedziałam w końcu.
Już otworzyła usta, żeby znowu coś powiedzieć, ale uciszyłam ją gestem ręki. Dziewczyna zaczęła nerwowo obracać bransoletkę na swoim nadgarstku. Na szyi miała srebrny wisiorek z zawieszką w kształcie litery S. Byłam ciekawa co może ona oznaczać.
- Jak masz na imię? - zapytałam.
- Sarah.
A więc to od jej imienia.
Wyglądała jakby chciała coś jeszcze powiedzieć. Oczekująco uniosłam brew.
- Wiesz tak na prawdę to jestem twoją fanką - mimowolnie zachichotałam. - Niall ma ogromne szczęście.
Niespodziewanie do pokoju wpadła pielęgniarka z termometrem w ręku. Przyłożyła mi go do czoła, po czym zapisała coś w notesie. Gdy wychodziła, pociągnęła za sobą blondynkę; najwyraźniej jej odwiedziny dobiegły końca. Pozostało mi czekać, aż ktoś mnie stąd zabierze.

Wieczorem wreszcie zostałam wypisana, Niall przyjechał, żeby mnie odwieźć do domu. Po wyjściu ze szpitala od razu powitał nas tłum reporterów, czego nigdy bym się nie spodziewała. Wymierzali w moją twarz mikrofonami i zadawali różne pytania. Jedno, które zdołałam usłyszeć to "Czemu twój chłopak cię bije?". Słysząc to prawie upadłam na ziemię. Jak komuś mogło przyjść do głowy takie okropieństwo?
Olivia przywitała mnie moją ulubioną tartą pomarańczową, ale także niezbyt dobrymi wiadomościami. Kiedy siedziałyśmy na kanapie, pokazała mi tweety, które dostała. Ludzie pytali co się ze mną stało, kto obił mi twarz i tym podobne. Wciąż nie wiedziałam kto ich o tym wszystkim poinformował i dlaczego było o tym tak głośno. Także otrzymałam masę pytań, ale na żadne z nich nie miałam ochoty odpowiadać, co poskutkowało jedynie zwiększeniem ilości ciekawskich. Nie chciałam ciągnąć tego tematu, więc zapewniłam, że nic się nie stało i odłożyłam telefon.
Oparłam głowę o ramię Nialla i nic więcej nie potrzebowałam. W tym samym czasie Olivia puściła do mnie perskie oko i dyskretnie wymknęła się do swojego pokoju. Wtedy chłopak także wstał i złapał moje dłonie, jakby chciał powiedzieć coś ważnego. Po chwili uklęknął, żeby zmniejszyć odległość między naszymi twarzami. Spojrzał mi w oczy, po czym zaczął mówić.
- Jutro znowu wyjeżdżam - oznajmił. - Do Los Angeles.
- Słucham? - powoli zaczęła narastać we mnie złość. - Nie uważasz, że powinieneś mnie zawiadomić o tym nieco wcześniej?
- Przepraszam - oburzył się. - Nie jestem do tego przyzwyczajony.
- Zapomniałeś o mnie?
- Nie! - syknął także zdenerwowany.
Oboje wstaliśmy i zaczęliśmy rzucać w siebie wrogimi spojrzeniami. Zmarszczył brwi i zacisnął zęby; nie widziałam go wcześniej w takim stanie.
Dlaczego tak bardzo się zdenerwował?
Nie mogłam się uspokoić. Zacisnęłam dłonie w pięści i oddychałam ciężko. Po chwili trwania w tej pozycji, w końcu Niall obrócił się na pięcie i skierował do wyjścia. Miałam nieodpartą ochotę złapać go za rękę i błagać, żeby wrócił, ale nie byłam w stanie ruszać nogami.
- W takim razie do zobaczenia za kilka dni - rzucił przez ramie, naciskając na klamkę.
- Super - mruknęłam niemal bezgłośnie.
Rzuciłam się na kanapkę i zaczęłam krzyczeć w poduszkę.
Chrzanić to.

Następnego dnia Niall już nie przyszedł, żeby się pożegnać. Nie mogąc dłużej tego wytrzymać, wysłałam mu sms-a, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Pewnie już są w drodze, więc nie ma możliwości odpisania.
Razem z Olivią oglądałyśmy nasze ulubione muzyczne show telewizyjne. Nie powiedziałam przyjaciółce o wczorajszej kłótni, gdyż nie uważałam tego za zbyt poważną sprawę. Niespodziewanie przerwano program, żeby podać najnowsze wiadomości. Młoda prezenterka wyglądała na zestresowaną, a podając informacje zaczęła się jąkać.
- W-właśnie dostaliśmy wiadomość o katastrofie lotniczej nad Atlantykiem - powiedziała. - Samolot w drodze do Los Angeles wleciał w strefę, gdzie trwała burza. Był to ostatni samolot wypuszczony z londyńskiego lotniska. Warunki atmosferyczne zmusiły lotnisko do odwołania wszystkich lotów za ocean.
Wpatrywałam się tępo w ekran telewizora z otwartymi ustami. Nagle zrobiło mi się słabo jak nigdy. Szybko wybrałam numer Nialla, prosząc w duchu, żeby odebrał. Brak sygnału. W nadziei zaczęłam dzwonić znowu i jeszcze raz, tak w kółko.
- Co się dzieje? - zapytała Olivia, widząc moje nerwowe ruchy.
- C-chłopcy tam l-lecieli - ledwo z siebie to wykrztusiłam.
Dziewczyna wytrzeszczyła na mnie oczy, odruchowo łapiąc się za serce. Mówiła coś, ale nie słyszałam jej słów. Jedyny dźwięk, który byłam w stanie usłyszeć to mój wewnętrzny krzyk. Poczułam jakby zdrętwiało mi całe ciało; bezwiednie upuściłam komórkę. Głowa opadła mi na oparcie kanapy, a powieki wolno opadły.
Gdy otworzyłam oczy, leżałam w swoim łóżku. Było mi niewyobrażalnie gorąco. Gwałtownie zrzuciłam kołdrę na podłogę, po czym bez wahania pobiegłam do pokoju Olivii. Wyglądała jakby spała, ale mimo to podeszłam do niej i zaczęłam ją szarpać.
- Cholera! - syknęła. - Co jest?
- Śpisz? - zapytałam.
- Nie mogę zasnąć.
Bez pytania położyłam się obok niej. Od razu objęła mnie swoim ramieniem. Wtedy łzy niekontrolowanie zaczęły spływać na poduszkę. Bałam się zadać to pytanie; pragnęłam, żeby to wszystko było snem. Jednak nie mogłam dłużej wytrzymać tej niepewności.
- To prawda? - szepnęłam.
- To nie wydarzyło się w twojej głowie.
Wpadłam w histerię. Usiadłam i oparłam się o ścianę. Zaczęłam mocniej szlochać, a słona ciecz wpadała mi do ust. Nie mogłam odgonić od siebie myśli, że to wszystko moja wina. Poczucie winy nigdy nie da mi spokoju.
Jak mogłam się wkurzyć o taką głupotę?
Schowałam twarz w dłonie, nie przestając jęczeć. Nie potrafiłam wydać z siebie już żadnego innego dźwięku. Chociaż gdybym trzymała emocje na wodzy, nic by się nie stało.
Ale warunki atmosferyczne to nie moja zasługa.
Dlaczego próbuję się wytłumaczyć sama przed sobą?! Oczywiście, że to moja wina! Jak mogłam być taka głupia i rozstać się z nim w ten sposób?
Zawyłam jeszcze głośniej. Jedyne na co miałam w tej chwili ochotę to pójść do kuchni po największy nóż i wbić sobie jego ostrze prosto w serce. Całe moje życie przestało istnieć w jednej krótkiej chwili i już nigdy nie uda mi się tego naprawić. Nie myślałam już o niczym, zaczęłam krzyczeć. Chwyciłam do ręki poduszkę i cisnęłam ją na koniec pokoju. Później załzawionymi oczami spojrzałam na Olivię - była przerażona. Widziałam, że chciała mnie jakoś uspokoić, ale odwróciłam głowę.
Nikt nie jest w stanie mi pomóc.
Zeskoczyłam z łóżka, po czym zerwałam z niego kołdrę i rzuciłam na panele. Potem ręce mi opadły jakby wyleciała ze mnie cała ta energia. Miałam wrażenie, że nogi zamieniły się w watę, nie potrafiłam dłużej na nich ustać. Chwiejnym krokiem wróciłam do swojego pokoju, przytrzymując się każdej rzeczy napotkanej na drodze. W głowie usłyszałam melancholijne dźwięki pianina; mam omamy słuchowe. Gdy po kilku minutach doczołgałam się do sypialni, po przekroczeniu progu osunęłam się na podłogę.

sobota, 26 kwietnia 2014

Liebster award II

Zostałam nominowana przez Julię Świgoń z bloga Story of my life.

Odpowiedzi na pytania:

1. Imię i Nazwisko
Harry Styles
2. Od kiedy zaczęłaś pisać?
Zaczęłam pisać opowiadania już w październiku, a BIYD od stycznia. 
3. Jakie są twoje zainteresowania?
Mam masę zainteresowań, ale główne to pisanie i malowanie.
4. Jaki masz ulubiony film?
Zdecydowanie Hairspray.
5. Ulubiona piosenka?
Nie jestem w stanie wybrać jednej.
6. Jaki jest twój ulubiony sport?
Badminton.
7. Ulubiony przedmiot w szkole?
Język angielski i język polski.
8. Jakie jest twoje marzenie?
Mam niezliczoną liczbę marzeń, ale jedno z nich to wydanie książki.
9. Ulubiona książka?
Cała seria Harry'ego Pottera.
10. Czy komentarze naprawdę Cię motywują?
Jeśli są pozytywne to jasne, że tak, ale te negatywne raczej mnie przybijają.
11. Jak brzmi twoje przezwisko z dzieciństwa? 
Miśka.

Blogi, które nominuję:



Pytania do nominowanych:

1. Co cię inspiruje do pisania?
2. Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
3. Kto/co sprawia, że się uśmiechasz?
4. Jakie trzy rzeczy chciałabyś mieć gdybyś utknęła na bezludnej wyspie?
5. Masz sentencję/cytat, którym się kierujesz w życiu?
6. Jaka jest twoja pierwsza myśl, gdy budzisz się rano?
7. Jak wyobrażasz sobie swoje życie za 10 lat?
8. Jakie jest twoje wspomnienie, do którego lubisz powracać?
9. Jak możesz zmienić swoje życie na lepsze?
10. Jaka jest twoja największa obawa?
11. Jakbyś była zwierzęciem to jakim?

Waszym zadaniem jest:
• odpowiedzenie na moje pytania,
• nominowanie 11 innych blogów (z wyjątkiem tego, który cię nominował),
• zadanie 11 pytań,


Polecam także nowe opowiadanie moich koleżanek (o Larrym). Jest pisane świetnym stylem, więc na prawdę warto poczytać.

piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 22.

Niegdyś rówieśnicy kpili z moich ambitnych marzeń, a teraz, gdy obejmuje mnie jeden z najbardziej znanych ludzi, mogę wyśmiać się im w twarz.
Niall zawsze wydawał się być miłym gościem, ale kiedy go poznałam okazał się być najwspanialszym człowiekiem na świecie i miłością mojego życia.
Mogą mi wmawiać, że kocham jego sławę czy pieniądze, ale w rzeczywistości mi na tym nie zależy. Nie jest to też tanie gadanie, ani puste słowa. Czuję ciepło jego serca i wiem, że nie mogłam trafić lepiej. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić życia bez niego przy moim boku.
Szczęściara ze mnie, o tak.
Może jestem nieśmiała i wolę chować się za aparatem, ale ludzie nie znają prawdziwej mnie. A w nic nie wierzę bardziej jak w naszą miłość.
- Emi? - usłyszałam szept, a jego oddech owiał mi kark.
- Hm? - zaspana tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
- Chcesz jeszcze spać?
Pocałunek na ramieniu i następny na szyi. Odezwały się moje łaskotki, przez co zachichotałam.
- Nie - odparłam.
Przewróciłam się na prawy bok, żeby móc zobaczyć jego błękitne oczy.
Oto i one, jasne niczym bezchmurne niebo.
Odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy, uśmiechając się przy tym lekko.
- Jesteś taka piękna - westchnął.
Tak, a szczególnie brudna i potargana.
Co miałam mu odpowiedzieć? Że też jest piękny? Jaka ja jestem żałosna.
W końcu po prostu zamknęłam oczy, a kąciki ust delikatnie wykrzywiłam ku górze.
- Chyba jednak chcesz spać - zaśmiał się.
Wcale nie byłam śpiąca, to łóżko było nadzwyczaj wygodne, więc się wyspałam. Jego dotyk uspokajał, ta szorsta dłoń na mojej skórze. Wtedy zorientowałam się, że jedyne czego mi brakowało to mojej bluzy.
Cholera jasna.
Nagle przypomniałam sobie o Olivii i bez wahania zerwałam się z ciepłego łóżka, z którego nikt normalny nie chciałby wyjść.
Ona pewnie odchodziła od zmysłów.
Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam dwadzieścia jeden nieodebranych połączeń i cztery nieprzeczytane wiadomości. Obawiałam się co mogła do mnie napisać, ale wzięłam głęboki wdech, po czym zabrałam się za czytanie.


Jason? No wreszcie! Myślałam, że nigdy się nie doczekam. Na tę wiadomość odetchnęłam z ulgą.
- Muszę iść do pracy - westchnęłam po chwili, przypominając sobie o reszcie świata, o którym zapomniałam na jakiś czas.
- Zawiozę cię jak będziesz gotowa.

Wieczorem po pracy wracałam do domu. Było już coraz zimniej, a słońce wcześniej chowało się za horyzontem. Otuliłam się mocniej granatowym szalikiem Nialla, który znalazłam w jego samochodzie. Przyjemny zapach męskich perfum umilał mi spacer, dopóki nie usłyszałam krzyku. Bez wahania pobiegłam w stronę dźwięku, a dochodził on z bocznej uliczki.
Oh, proszę, czy to zawsze musi być jakaś wąska uliczka, do której nie dociera żadne światło?
Zobaczyłam tam dwie ciemne sylwetki, kobietę i mężczyznę. Nie zastanawiałam się, po prostu wyrwałam w ich stronę. Poziom adrenaliny sięgnął zenitu. Dziewczyna próbowała się uwolnić z mocnego uścisku napastnika. Zaskoczyłam go od tyłu i wymierzyłam mu kopniaka w zgięciu kolana. Momentalnie upadł z hukiem, tym samym puszczając ramię swojej ofiary. Drobna blondynka posłała mi wystraszone spojrzenie, po czym uciekła jak najdalej. Poczułam się niczym bohaterka, a wtedy mężczyzna niepostrzeżenie złapał mnie w pasie, obalając na ziemię. Walnęłam głową w beton i przez chwilę zrobiło mi się biało przed oczami. Bandyta trzymał mocno moje ramiona, zatrzymując w nich krążenie krwi. Usiadł na mnie, przez co nie byłam w stanie także ruszać nogami. Resztkami sił zaczęłam na oślep grzebać w torebce, aż w końcu poczułam pod palcami chłodne opakowanie. W duchu dziękowałam, że facet woli piorunować mnie spojrzeniem, niż pilnować rąk. Gwałtownie wyciągnęłam puszkę i zaczęłam psikać przed sobą gazem pieprzowym, który zakupiłam dawno temu; wreszcie się na coś przydał. Usłyszałam jak zawył, żeby po chwili zejść ze mnie. Zaczerpnęłam powietrza, gdyż powoli zaczynało mi go brakować.
Z oddali dobiegał dźwięk syren. Wtedy napastnik przebiegł po moim brzuchu, zadając mi przy tym ogrom bólu. Tym razem ja zaczęłam skomleć, niczym zbity pies, a ostatni odgłos jaki usłyszałam to cichnący stukot ciężkich butów.

Obudził mnie przeszywający ból z tyłu głowy. Próbowałam się poruszyć, ale powstrzymało mnie ukłucie w okolicy żeber.
- Cicho, budzi się! - syknęła dziewczyna, w której głosie poznałam Olivię; zmusiłam mięśnie twarzy do delikatnego uśmiechu.
- Livi - mój głos był charczący jakby ktoś postrzępił mi struny głosowe.
- Jestem tutaj, skarbie - dotyk jej ciepłej dłoni tuż na mojej od razu mnie uspokoił.
Nie miałam na tyle siły by unieść ciężkie powieki.
Nagłe skrzypienie drzwi.
- Z rentgenu wynika, że jedno z lewych żeber pękło w dwóch miejscach - powiedziała kobieta tonem specjalisty. - Do tego trochę obić i siniaków, ale to nic poważniejszego.
- Dziękujemy, pani doktor.
W końcu udało mi się otworzyć oczy, ale jasne światło lamp było nie do wytrzymania. Nad blond głową przyjaciółki dostrzegłam Nialla, nerwowo obgryzającego paznokcie. Miałam wielką ochotę wybuchnąć śmiechem, ale całe ciało uparcie odmawiało posłuszeństwa. Udało mi się wydać z siebie jedynie żałosny jęk.
- Zostawimy was samych - poinformowała Olivia, po czym wstała z łóżka i wraz z Jasonem opuścili pokój.
Horan od razu usiadł przy moim boku. Westchnął ciężko, zapewne przygotowując się do powiedzenia czegoś ważnego.  Czekałam cierpliwie na długie kazanie.
- Dlaczego? - zaczął. - Czemu po prostu nie zadzwoniłaś na policję?
- Musiałam jakoś zareagować - broniłam się dzielnie.
- Mogłaś zareagować inaczej, z dystansu.
Wyostrzyłam wzrok i zobaczyłam, że do oczu napłynęły mu łzy. Wyraźnie próbował je powstrzymać.


Chciałam naciągnąć sobie kołdrę na głowę, ale nie mogłam zgiąć ręki w łokciu, gdyż przeszkadzał mi wenflon, znajdujący się w żyle - przeklęta kroplówka. Czułam jak wraz z krwią płynie jakaś chłodna ciecz, zapewne coś na wzmocnienie. Ciarki przeszły mnie na samą myśl o tym.
Zamknęłam oczy, nie miałam już na nic siły, a szczególnie na tłumaczenie się. Wszystko mnie bolało i marzyłam tylko o wyjściu ze szpitala.
- Przepraszam - westchnął Niall po chwili milczenia.
- Za co?
- Dobrze zrobiłaś, ale po prostu martwię się o ciebie.
W odpowiedzi skinęłam głową, gdyż od początku wiedziałam, że moja reakcja była słuszna. Ludzie czasem obchodzą się ze mną jak z jajkiem, a wcale nie jestem taka słaba jak myślą.
- Potrafię o siebie zadbać - prychnęłam.
- Tak myślisz? A nie uważasz, że chcesz uszczęśliwić wszystkich naokoło?
Co to miało znaczyć? Jasne, że tego chcę, w końcu każdy zasługuje na odrobinę szczęścia. Czy to źle?



Mogę liczyć na waszą pomoc?
KLIK 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 21.

*Emily*
- Zobacz - powiedziałam, kładąc na stole stos gazet. - Kupiłam kilka gazet z ogłoszeniami, może coś znajdziesz.
- Dzięki - ucieszyła się Olivia i od razu wzięła do ręki pierwszy magazyn.
- Jutro idę na pierwsze zajęcia...
- Nie martw się, będzie dobrze.
Uśmiechnęłam się, ale w rzeczywistości obawiałam się pierwszego dnia w nowej szkole. Całe szczęście, że będę tam z Jasonem, razem zawsze raźniej. Przygotowywałam się do tego od dawna, mimo że nie wiedziałam jak to będzie wyglądać. Olivia radziła mi zachować spokój, ale łatwo jej mówić. Miałam w zwyczaju denerwować się na zapas i czasem po prostu nie da rady nad tym zapanować. Ostatecznie postanowiłam wyjść z uśmiechem na twarzy, prosząc w myślach, żeby wszystko było w porządku.

Rano obudziłam się wypoczęta, co było dobrym początkiem dnia. Zjadłam pyszne śniadanie, wzięłam prysznic i nie pozwalałam stresowi nade mną zapanować. Jason miał po mnie przyjść o dziewiątej, a ja już byłam gotowa. Dziesięć minut czekania spędziłam na leżeniu i ostatnim powtarzaniu motywacyjnych sentencji. Pełen luz.
Pukanie do drzwi. No wreszcie.
Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z mieszkania.
- Kompletnie nie wiedziałem co mam ze sobą wziąć - powiedział Jason w drodze do szkoły.
Wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Wtedy przyjrzałam się mu i dostrzegłam ciemne cienie pod jego oczami; najwyraźniej nie mógł spać poprzedniej nocy. Poklepałam go pocieszająco po ramieniu, próbując niewerbalnie zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
Gdy doszliśmy do uczelni, weszliśmy do środka wraz z innymi studentami. W hallu na ścianie wisiała ogromna tablica, przy której stał tłum ludzi. Najwyraźniej powinien do niej podejść każdy nowy uczeń. Poczekaliśmy chwilę, po czym mogliśmy przeczytać rozpiskę wywieszoną na owej tablicy. Znajdowały się na niej wszystkie nazwiska, przydzielone do poszczególnych klas.
- Tu chyba musimy się rozstać -  westchnęłam.
Jason uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym poszedł w swoją stronę. Nie zwlekając także chciałam pójść do swojej klasy, ale nie miałam zielonego pojęcia gdzie ona się znajduje. Zaczepiłam pierwszą lepszą osobę, żeby spytać o drogę. Dziewczyna, u której szukałam wsparcia okazała się być bardzo miła i chętna do pomocy. Na odchodnym puściła mi perskie oko i wyszczerzyła zęby. Spotkanie z nią dało mi jeszcze więcej pozytywnej energii. Wiedziałam, że już nic nie stanie przeciw mnie.
A jednak. Profesor, z którym przystało mi mieć wykłady był okropnie stary. Oczywiście sam wiek nie przeszkadzałby mi, gdyby nie ucinał sobie drzemek w trakcie lekcji. Myślałam, że nie będę w stanie nadążyć z notowaniem, ale wręcz przeciwnie - nudziłam się.
Na zajęciach omawialiśmy sprawy organizacyjne i nic poza tym. Chciałam poczekać na Jasona, ale okazało się, że skończył wcześniej. W takim razie musiałam wracać sama.
Wyszłam z uczelni i zobaczyłam znajomego czarnego Range Rovera, a przy nim stał niezwykle przystojny blondyn. Zaśmiałam się sama do siebie, po czym podeszłam do Nialla. Miał na sobie czarne okulary przeciwsłoneczne; idealny jak zawsze.


- Co tu robisz?
- Pojedziemy sobie gdzieś - odpowiedział pogodnie, po czym pocałował mnie w czoło.
"Gdzieś" brzmiało ciekawie. Otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Posłusznie usiadłam i od razu zapięłam pas bezpieczeństwa. Kiedy on usiadł za kierownicą, włożył kluczyk do stacyjki, ale pasów nie tknął. W moich myślach narodziły się różne mroczne myśli.
- Proszę zapnij pas - mimowolnie pisnęłam.
- Spokojnie.
Odetchnęłam z ulgą, gdy po niego sięgnął.

Jechaliśmy kolejnymi ulicami, a ja wciąż nie wiedziałam jaki jest cel naszej podróży. Jednak gdy pytałam dokąd jedziemy, Niall unikał odpowiedzi. Nie chciałam się dłużej nad tym zastanawiać. Położyłam dłoń na jego kolanie, a on uśmiechnął się w odpowiedzi, nie spuszczając wzroku z drogi.
W końcu wjechał na podjazd przy pięknym, białym domu. Zaparło mi dech w piersi, gdy zrozumiałam gdzie jesteśmy. Odezwała się moja fanowska ekscytacja, którą próbowałam powstrzymać za wszelką cenę. Niestety kiedy przeszłam przez frontowe drzwi, emocje tylko wzrosły na sile.
Wnętrze zostało zaprojektowane w minimalistycznym, nowoczesnym stylu. Białe i szare ściany, lśniące linoleum i dużo lamp. Na prawo znajdował się jasny salon, w którym dostrzegłam puchaty dywan. Wszędzie porozwieszane zostały najróżniejsze nagrody i oryginalne obrazy, przedstawiające abstrakcję. Olivia także byłaby nimi zachwycona.
- Głodna? - usłyszałam nagle.
W tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że ostatni posiłek jadłam o ósmej rano. Oczywiste, że byłam głodna. Mój żołądek się jedzenia.
Horan zachęcił mnie ruchem ręki, żebym poszła za nim. Na końcu wąskiego korytarza znajdowało się wejście do przestronnej kuchni. Po środku znajdowała się wyspa, a przy niej stały krzesła. Usiadłam na jednym z nich i dotknęłam chłodnego, granitowego blatu. Nie wyglądało to tak nowocześnie jak pozostała część domu. Po chwili Niall postawił przede mną talerz z makaronem, a sam usiadł na przeciwko z tym samym daniem. Przez moment patrzyłam jak dłubie widelcem w jedzeniu, zanim zaczęłam jeść.
Otrząśnij się, to nie sen.
Leżąc na kanapie oglądaliśmy jakiś nudny film. Byłam bardzo już zmęczona, więc nie mogłam się na nim skupić, a może wcale nie był aż taki nieciekawy. Powieki mimowolnie mi opadały. Gdy ktoś bawił się moimi włosami, miałam jeszcze większą ochotę pójść spać.
- Hej, nie zasypiaj - usłyszałam chichot.
Później złożył kilka pocałunków na mojej szyi, a gdy jego ręka powędrowała niżej, ciarki przeszły mnie od stóp do głów.
- Chodź do sypialni - szepnął.
- C-co? - moje serce najprawdopodobniej przestało bić.


Od autora:
Słyszałam, że są jakieś problemy z dodawaniem komentarzy.
Myślałam, że bloga przestała czytać duża liczba osób, dlatego jest mniej komentarzy, ale te komplikacje by wszystko wyjaśniały...
W każdym razie przepraszam, że znowu rozdział taki krótki, a obiecałam, że bardziej się postaram. 
+ zapraszam do przeczytania KLIK

Blog miesiąca III

Believe in your dreams po raz trzeci zostało nominowane do bloga miesiąca:)
Oczywiście potrzebuję waszej pomocy, bo bez głosów nie wygram.
Ankieta jest po lewej stronie ☞TU
Za każdą pomoc dziękuję!

Kończę pisać rozdział 21. więc pojawi się jeszcze dziś lub najpóźniej jutro.



xo

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 20.

*Olivia*
Kiedy Emily pracowała, ja siedziałam w mieszkaniu naszej sąsiadki. Obydwie nie miałyśmy zbyt wiele do roboty. W końcu też będę musiała poszukać jakiegoś produktywnego zajęcia najlepiej z wypłatą. Gdy Dylan robiła kanapki, śpiewała na cały głos, tym samym zagłuszając telewizor.


- Śpiewasz lepiej niż ona - wskazałam palcem piosenkarkę na ekranie.
- Wcale nie...
- Czemu nic z tym nie zrobisz? Masz talent.
- Co z tego? Nie uda mi się wybić nawet jeśli bym chciała.
Spojrzałam na nią pytająco, nie wiedząc czemu od razu zakładała, że jest skazana na porażkę. Później przypomniałam sobie, że znam Nialla. Wtedy w mojej głowie narodził się plan jak pokazać talent Dylan całemu światu.
- Co ty robisz? - zapytała, unosząc brew.
- Będziesz sławna tylko musisz robić to, co ci powiem.
Popatrzyła na mnie jak na wariatkę, ale nic nie powiedziała. Najwyraźniej zaintrygowała ją moja propozycja.
Nagle zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu wyświetliło się zdjęcie Jasona. Odruchowo rzuciłam komórkę w stronę przyjaciółki; złapała w ostatniej chwili.
- Zwariowałaś? - syknęła. - Odbierz!
Ręce mi się trzęsły, więc miałam pewne trudności z wcelowaniem w zieloną słuchawkę.
- Halo? - siliłam się na naturalny ton głosu.
- No cześć - odezwał się jak zawsze pogodny Jason. - Masz ochotę gdzieś wyskoczyć?
- Wyskoczyć? - spojrzałam na Dylan, a ta uniosła kciuki do góry. - Jasne, bardzo chętnie.

Kiedy spotkałam się z Jasonem zauważyłam, że jest trochę zdenerwowany, co mu się nigdy nie zdarzało. Gdy siedzieliśmy przy stoliku w kawiarni, bez przerwy bawił się rzemykiem na swoim nadgarstku. Popijając herbatę, nie mogłam spuścić wzroku z jego dłoni. Wtedy zdałam sobie sprawę, że od kilku minut milczymy. W żadnym stopniu nie czułam przez to skrępowania, ale mimo wszystko czułam się nieswojo. Ludzie wokoło rozmawiali żywo, gdy nas otaczała ponura aura.
- Liv? - nagle przerwał ciszę.
- Tak?
- Tak na prawdę to nie bez powodu się z tobą umówiłem - zaczynało się jakby chciał powiedzieć coś ważnego; serce od razu zabiło mi szybciej. - Chodzi o to, że...
Wstrzymałam oddech, czekając na to co powie dalej.
Czemu tak długo się zastanawia? Nie wie jak to ubrać w słowa?
- O to, że nie chcę niszczyć naszej przyjaźni - dokończył.
- Co proszę? - zaskoczył mnie.
- Wiesz o co mi chodzi.
Spuścił głowę, a we mnie powoli narastała złość. Nie liczyłam na zbyt wiele, ale to wyznanie mógł zostawić dla siebie.
- Myślisz, że po tym jak to powiedziałeś nic nie zniszczyłeś? - co za idiota, powtarzałam w myślach.
Wyciągnęłam z portfela kilka funtów, które winnam zapłacić za moją herbatę, położyłam je na stoliku i odeszłam bez słowa.
Nie mogłam uwierzyć, że to powiedział. Poczułam się jak nachalna desperatka, mimo że odbiegało to daleko od prawdy. Nigdy niczego mu nie wyznawałam, więc co on sobie myślał? Aż tak bardzo było po mnie to widać?
Potrząsnęłam głową, żeby odgonić od siebie te wszystkie irytujące myśli. Poszłam przed siebie, zaciskając pięści.
- Idiota... - mamrotałam pod nosem jak wariatka.
Wsiadłam do metra, chcąc jak najszybciej wrócić do domu. Już miałam dość towarzystwa kogokolwiek. Chciałam pobyć sama w mojej ulubionej ciszy.
Gdy wyszłam z podziemia ponownie poczułam powiew wiatru, który momentalnie mnie uspokoił. Cała złość ze mnie uleciała. Natomiast bez wahania zastąpił ją smutek. Faktycznie liczyłam na coś więcej, ale nigdy się nikomu do tego nie przyznam.
Weszłam do mieszkania i zamknęłam za sobą drzwi na klucz; nie chciałam, żeby ktoś mi przeszkadzał. Wzięłam z lodówki butelkę mojego ulubionego soku winogronowego, po czym poszłam do pokoju. W pierwszej kolejności otworzyłam puszki z farbą, żeby jej zapach rozszedł się po pomieszczeniu; uwielbiałam go. Usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę i wzięłam łyk soku.
Włączyłam swoją ulubioną płytę Demi Lovato i pozwoliłam jej przerwać ciszę. Butelkę zastąpiłam pędzlem i podeszłam do sztalugi. Zdjęłam z niej czyste płótno i oparłam o ścianę; nie miałam ochoty stać, a podłoga wydawała się być nadzwyczaj przyjazna.
Zanurzyłam włosie pędzla w błękitnej farbie, po czym zrobiłam bezkształtną plamę na białym tle. Tak, to jest to - kolorowe nic. Zaczęłam robić więcej wielobarwnych kleksów i kropek. Długo mi to zajęło, ale tym sposobem zapełniłam całe płótno, a płyta zdążyła się skończyć.
Położyłam się na panelach. Upuściłam pędzel, a ten zrobił czerwoną kreskę na podłodze, ale nie przejęłam się tym, tak nawet bardziej mi się podobało.

- Livi, co ty do diabła robisz? - usłyszałam głos Emily.
Otworzyłam oczy i zaczęłam się śmiać sama z siebie. Jakim cudem zasnęłam na podłodze? Zaczęłam się po niej tarzać, nie mogąc powstrzymać śmiechu, co rozbawiło także Emily.
- Jesteś stuknięta - dodała, po czym wyszła z pokoju.
Szybko wstałam i poszłam za nią. Weszła do kuchni, żeby przygotować sobie coś do jedzenia. Obserwując każdy jej ruch, usiadłam przy stole. Położyłam głowę na stole; nie miałam na nic siły.
- Jak było w pracy? - zapytałam.
- W porządku jak zawsze, nic specjalnego.
- Też chcę pracować.
- To rusz się i czegoś poszukaj. Jak będziesz siedzieć cały dzień w domu to nigdy nic nie zrobisz.
- Co ty nie powiesz... - powiedziałam niemal bezgłośnie.


Zastanawiałam się czy powiedzieć jej o moim dzisiejszym spotkaniu z Jasonem. Tak na prawdę nie wydarzyło się nic wyjątkowego, więc nie widziałam w tym żadnego celu; postanowiłam to przemilczeć.
Ilekroć patrzyłam na moją najlepszą przyjaciółkę widziałam w jej oczach miłość, która aż się z niej wylewała. Uśmiechnęłam się na samą myśl o szczęściu, które chciało się odczepić. Nawet jeśli mi tego brakowało, nie umiałam dłużej być smutna; jej radość mnie napędzała. Przecież to Emily od zawsze była dla mnie najważniejsza i nikt nigdy tego nie zmieni.



Pytania do bohaterów?

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 19.

- Niall! - syknęłam, niecierpliwiąc się. - Powiedz mi o co chodzi.
- Ja nie... - zawahał się. - Może lepiej zapytaj Olivii.
- Dlaczego?
- Bo ja nie wiem.
Przewróciłam oczami, po czym wyszłam z pomieszczenia, nie zapominając o trzaśnięciu drzwiami. Wróciłam do mojego pokoju i od razu zwróciłam się do Olivii.
- Możesz mnie oświecić - zgrzytałam zębami. - Nic mi nie powiedział - dodałam, kiedy zobaczyłam jej zdezorientowaną minę.
- Jakaś dziewczyna... - zaczęła. - Kleiła się do niego, a on nie spieszył z protestem. ALE to wszystko, do niczego nie doszło!
- Po co go bronisz?
Bez zastanowienia zaczęłam pakować swoje rzeczy do walizki. Całe szczęście, że następnego ranka mam wylot z powrotem do domu. Zastanawiałam się jedynie co mogę robić przez całe dwadzieścia cztery godziny... Wyciągnęłam z torebki bilet zarezerwowany dla Olivii i wyciągnęłam go w jej stronę.
- Zostajesz czy idziesz ze mną?
Nie wzięła go ode mnie, a jedynie zabrała się za zbieranie swoich ubrań i kosmetyków. Uśmiechnęłam się pod nosem; myśl, że przyjaciółka zostanie ze mną podnosiła mnie na duchu.
Kwadrans później byłyśmy gotowe i wytaszczyłyśmy nasze bagaże na korytarz, robiąc przy tym trochę hałasu. Słysząc go, Niall wyjrzał zza drzwi, żeby od razu po tym podbiec do mnie.
- Gdzie idziesz? - zapytał nerwowo.
- Wracam do domu - oznajmiłam.
- Przecież nic się nie stało! Zostań.
- Nie, dzięki.
Na pożegnanie posłałam mu gardzące spojrzenie, po czym odwróciłam się na pięcie. Chciałam odejść z godnością, ale oczywiście musiałam potknąć się o własne nogi... Zaklęłam pod nosem, ale zaraz potem otrząsnęłam się i poszłam dalej. Słyszałam jedynie odgłos wydawany przez kółka walizki. Podniosłam głowę do góry i zacisnęłam zęby, błagając żeby czas płynął szybciej. Gdy tylko wyszłyśmy z hotelu, skręciłyśmy w przypadkową ulicę. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie idę, ale nie stawałam ani na moment.
- Może złapiemy taksówkę? - zaproponowała mi przyjaciółka.
W odpowiedzi jedynie skinęłam głową. Wciąż byłam zła, więc nawet nie miałam ochoty na rozmowę. Poza tym wolałabym nie powiedzieć czegoś niewłaściwego; postanowiłam milczeć.

Siedząc w samolocie, podziwiałam widoki znad chmur. Nadszedł czas na rozmyślania... Nie mogłam się pogodzić z tym, że Niall zrobił mi coś takiego. Ale zaraz, co on właściwie zrobił? Cholera. Nie wierzę, że wszystko wyolbrzymiłam na nie wiadomo jak wielką skalę. Złapałam się za głowę; co ja narobiłam?
- Livi - zwróciłam się do dziewczyny, siedzącej obok mnie. - Opowiedz mi dokładnie co widziałaś tam w klubie.
- Cóż... Niall siedział grzecznie przy barze, dopóki nie przyszła jakaś chuda lasencja. Zaciągnęła go na parkiet i wiła się wokół niego jak szalona. Pomacał ją trochę po tyłku, ale musiał być nieźle podchmielony, bo ledwo stał na nogach.
- Przesadziłam? - zapytałam, błagając żeby mi zaprzeczyła.
W odpowiedzi wzruszyła ramionami, marszcząc czoło.
- Chyba też sprzedał jej kilka całusów - dodała po chwili.
- Nie...
- Omijał usta.
- Żartujesz? Chyba czy na pewno? To ma znaczenie.
Czekałam na jej odpowiedź, a tymczasem znowu narastała we mnie złość. Jakie znowu całusy?
- Na pewno... - najwyraźniej bardzo ciężko było jej to powiedzieć.
Wtedy w trybie natychmiastowym do oczu napłynęły mi łzy. Oparłam głowę o ramię przyjaciółki, a ta zaczęła mnie gładzić po włosach.
Teraz już nic nie miało dla mnie znaczenia. Wybuchnęłam jedynie nerwowym śmiechem, a zaraz po tym kolejne łzy wpływały mi po policzkach. Ogarnęła mnie wielka chęć, żeby wyskoczyć z samolotu i zwyczajnie spadać, aż w końcu moje ciało rozpadnie się na kawałki.

Kiedy się obudziłam, lądowaliśmy na londyńskim lotnisku. Ponownie zaczął dokuczać mi ból głowy tak silny, że ledwo wstałam z miejsca. Wraz z przyjaciółką zabrałyśmy swoje bagaże i czym prędzej pojechałyśmy do naszego mieszkania. Gdy tylko przekroczyłam jego próg, poczułam ulgę.
Wreszcie w domu.
Nawet nie wiem kiedy zdążyłam się przyzwyczaić do mieszkania w nowym mieście. Weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku, na mojej ulubionej fioletowej pościeli. Postanowiłam rozpakować walizkę później, gdyż wciąż nie czułam się najlepiej. Zdjęłam spodnie i weszłam pod kołdrę, zakrywając się nią po uszy. Wtedy niespodziewanie do pokoju przyszła Olivia, trzymając w ręku kubek z parującym napojem. Na wejściu posłała mi uśmiech.


- Mogę wejść? - zapytała nieśmiało.
- Jasne - odparłam zachrypniętym głosem.
- Przyniosłam ci herbatę.
Postawiła kubek na szafce nocnej i usiadła na skraju łóżka, żeby pogłaskać mnie po plecach. Westchnęła ciężko jakby przygotowywała się do powiedzenia mi czegoś ważnego. Spojrzałam na nią pytająco, czekając aż zacznie mówić.
- O co chodzi? - zaczęłam.
- Jason prosił mnie o spotkanie - spuściła głowę.
- No to idź! Na co czekasz?
Zmarszczyła czoło, jakbym powiedziała coś nadzwyczaj dziwnego.
- Po prostu idź, proszę - namawiałam ją. - Dam sobie radę, na prawdę. Opowiesz mi wszystko jak wrócisz.
Zaśmiała się w odpowiedzi, ale skinęła głową, jakby przyjęła do wiadomości to co jej powiedziałam. Szturchnęłam ją stopą w udo, żeby jakoś ją popędzić. Gdy wyszła mogłam spokojnie spać; tego właśnie potrzebowałam.

Obudziłam się dopiero następnego dnia. Jak mogłam tak długo spać? Wywlokłam się z łóżka i od razu poszłam do kuchni; dawno nie byłam tak głodna. Tam już unosił się zapach kawy i jajecznicy z boczkiem.
- Ale ty mnie rozpieszczasz! - powiedziałam na przywitanie.
- Do usług - zaśmiała się Olivia, kładąc przede mną talerz ze śniadaniem.
Bez zastanowienia zaczęłam jeść, delektując się każdym kęsem. Zazwyczaj to ja gotowałam, ale postanowiłam zmienić ten zwyczaj, gdyż odkryłam talent kulinarny mojej wspaniałej współlokatorki.
Dziewczyna usiadła naprzeciwko mnie i wzięła do ręki kubek. Patrzyłam na nią wyczekująco, a ta jak na złość udawała, że tego nie widzi. W końcu odkaszlnęłam znacząco, unosząc brew.
- Oh, czego chcesz? - żachnęła się, odwracając głowę.
- Nie masz mi nic do powiedzenia? - doskonale wiedziała o co mi chodzi.
- Było miło.
- To tyle? Nie zadowala mnie taka odpowiedź.
- Nie mam nic do opowiadania. Po prostu zjedliśmy kolację i nic więcej.
- Żadnych pocałunków? Nic? - dociekałam, coraz bardziej zawiedziona, że nic się nie wydarzyło.
- O czym ty mówisz? - zdziwiło ją to. - To się nigdy nie wydarzy.
Pokręciłam głową, wzdychając z bezsilności. Szkoda, że nie mogłam pomóc im w żaden sposób. Patrząc na nią i Jasona, serce mi się krajało.
Czułam, że nic więcej z niej nie wyciągnę, więc ponownie zatraciłam się w pysznej jajecznicy.
- Ah, właśnie - powiedziała nagle. - Mam coś dla ciebie.
Położyła na stole kopertę w kolorze pudrowego różu i przesunęła ją w moją stronę. List? Odłożyłam widelec, żeby móc swobodnie zobaczyć zawartość pakunku. Wyciągnęłam białą kartkę złożoną w pół. W środku napisano krótką notkę, w której rozpoznałam zaproszenie. Pospiesznie je przeczytałam.
- Co to ma być? - zwróciłam się do Olivii.
- To co widzisz. Też takie dostałam - pokazała mi swój liścik.
- Co to za wystawa?
- Przecież jest napisane, że jakieś fotografie. Skąd ja mam wiedzieć o jakie chodzi?
Wzruszyłam ramionami, wciąż wpatrując się w kartkę. Moje nazwisko zostało napisane pięknym ozdobnym pismem. Wystawa miała się odbyć jutro w jednym z londyńskich muzeów. W myślach odtworzyłam wszystkie wieczorowe stroje, które znajdowały się w mojej szafie.
- Pójdziemy? - Olivia przerwała mi rozmyślania.
- Jasne - odparłam bez wahania.
Uwielbiałam zdjęcia, a pokaz, na który zostałam zaproszona musiał być czymś specjalny. Zaproszenie podpisano jako "organizatorzy wystawy", a to nie mówiło mi zbyt wiele. Mimo to postanowiłam tam pójść; nie miałam nic do stracenia.

- Livi! - krzyknęłam ze swojego pokoju.
Kiedy przyjaciółka tylko przekroczyła próg, opadła mi szczęka z wrażenia. Była ubrana w obcisłą, czerwoną sukienkę. Wtedy doszło do mnie, że nigdy przedtem nie widziałam jej w takim eleganckim stroju.


- Co jest?
- Wyglądasz ślicznie - wydukałam, na co ona zaśmiała się pod nosem. - Ale jak zwykle potrzebuję twojej pomocy.
Szybko wybrałyśmy strój dla mnie. Była to prosta, czarna sukienka, ale nie zamierzałam się jakoś specjalnie stroić; postawiłam raczej na wyrazistą fryzurę. Gdy już byłyśmy gotowe spojrzałam na zegarek i natychmiast zerwałam się z miejsca. Nie zostało nam wiele czasu, a taksówka już czekała na nas pod domem. Nagle ogarnęła mnie ekscytacja jakbym jechała na jakieś wspaniałe wydarzenie, a tak na prawdę nawet nie wiedziałam co to za impreza. Może to po prostu przez moją fascynację fotografią?
Na miejscu ujrzałam budynek, który od zewnątrz wyglądał jak zwyczajne muzeum, ale w środku był ogromny, rozświetlony hall - to już robiło wrażenie. Z sufitu zwisało kilka żyrandoli zdobionych kryształami; odchylałam głowę do tyłu, żeby tylko móc się im przyjrzeć. Biała podłoga została wypolerowana tak dokładnie, że mogłam w niej zobaczyć własne odbicie. Szłam ostrożnie, żeby za wszelką cenę nie wywrócić się na moich wysokich obcasach.
W pewnym momencie hallu zatrzymał nas mężczyzna z garniturze; a na głowie miał jedynie kępkę srebrnych włosów. Tylko on dzielił nas od wejścia na główną salę, w której była organizowana wystawa. Gdy go zobaczyłam serce podskoczyło mi do gardła; nie wyglądał zbyt przyjaźnie, ale na szczęście chciał tylko sprawdzić czy nasze nazwiska zostały wpisane na listę gości, a później bez problemu wpuścił nas do środka. Zachodziłam o głowę kto mógł nas tutaj zaprosić.
W około kręciło się sporo ludzi, a większość z nich trzymała w ręku kieliszki z szampanem. Zaintrygowana rozglądałam się po twarzach nieznajomych, dopóki nie zauważyłam jednego z wystawionych zdjęć. Potrząsnęłam głową, próbując obudzić się ze snu, ale najwyraźniej wciąż miałam kontakt z rzeczywistością. Poznałam, że było to zdjęcie mojego autorstwa, na którym znajdowała się piękna dziewczyna, której twarz obsypana była uroczymi piegami, a wydatne usta sprawiały, że wyglądała jeszcze bardziej wyjątkowo. Niegdyś z nią pracowałam, co było czystą przyjemnością; stworzona modelka.
Szturchnęłam przyjaciółkę w ramię i wtedy zobaczyłam, że jest tak samo zaskoczona jak ja. Również błądziła wzrokiem po pomieszczeniu.
- Livi, powiedz mi, co to jest?! - nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam.
- To jakiś żart?
- To żaden żart - usłyszałam znajomy głos za swoimi plecami.
Kiedy się obróciłam zobaczyłam nikogo innego jak Nialla. Miał na sobie bordową koszulę i granatowy garnitur, a nawet postanowił ubrać do tego eleganckie buty. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim wydaniu na żywo. Jak zwykle wyglądał nieziemsko cudownie. Na moment zapomniałam jak bardzo się na nim zawiodłam.
- Lepiej zostawię was samych... - Olivia przerwała milczenie, zręcznie się wycofując.
Kiedy zostaliśmy sami, wyciągnął zza pleców czerwoną różę i zrobił smutną minę. Ten widok sprawił, że moje postrzępione serce powoli zaczęło się roztapiać.


Jak ja mogę się na niego gniewać?
- Wiem, że źle to wygląda... - zaczął. - Tak bardzo cię przepraszam za to, co się stało. Gdybym wtedy z tobą został, nic by się nie wydarzyło.
- Przestań myśleć "co by było gdyby" - przewróciłam oczami; na prawdę nie lubiłam, gdy ktoś tak mówił. - Tak na prawdę... to nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego.
Wlepiłam wzrok w czubki swoich kremowych butów i wtedy poczułam jego dłonie na moich biodrach, przyciągające mnie do niego.
- A więc jest szansa, abyś mi wybaczyła?
Skinęłam jedynie głową, nie będąc w stanie wydusić ani jednego słowa więcej. Łzy napłynęły mi do oczu, ale starałam się je jakoś powstrzymać.
Bez wahania wtuliłam się w jego pierś. Objął mnie ramieniem, chichocząc pod nosem.
- Jesteś wspaniała - szepnął. - Absolutnie niezastąpiona.
Dzięki, Niall, właśnie doprowadziłeś do doszczętnego zniszczenia mojego serca.

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 18.

Gdy weszłam na japońskie lotnisko, oślepił mnie blask fleszy. Rozglądałam się w około, ale wszędzie byli jedynie reporterzy, kierujący obiektywy w moją stronę. Olivia bezbronnie kuliła się za moimi plecami. Wyostrzyłam wzrok i wtedy ujrzałam, idącego ku mnie Nialla. Od razu pobiegłam w jego stronę, po czym rzuciłam się mu na szyję. Przez chwilę poczułam się jakbyśmy byli tu tylko my, aż nagle krzyki ponownie sprowadziły mnie na ziemię. Mocne światła zmuszały mnie to mrużenia oczu. O co ta cała afera? Czy ci ludzie kompletnie zwariowali?
Niall otoczył mnie swoim ramieniem i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Przyjaciółka zdezorientowana dreptała za nami. Nawet gdy już wyszliśmy na świeże powietrze, nie mogłam się otrząsnąć. Wsiedliśmy do czarnego auta, żeby od razu odjechać.
Kiedy dotykałam skórzanego obicia, w głowie wciąż słyszałam szum. Całe to zamieszanie przyprawiło mnie o ból głowy. Nie spodziewałam się, że może mnie czekać takie powitanie. Skąd ludzie wiedzieli, że tu przyjadę?
- Emi? - usłyszałam zmartwiony głos Nialla.
- Po co to wszystko? - żachnęłam się.
- Nie mam pojęcia co ich tu sprowadziło - odpowiedział. - A tak bardzo cieszyłem się na twój przyjazd...
Spuścił głowę i zrobił smutną minę. Spojrzałam na niego, a tym samym czasie chwycił moją dłoń.


Uśmiechnęłam się odruchowo i wreszcie poczułam ukojenie. Mogłam wyjrzeć przez okno, żeby podziwiać tokijskie ulice. Wszędzie były powywieszane piękne kolorowe szyldy, na które nie mogłam się napatrzeć. Nie rozumiałam kompletnie nic z tego co było na nich napisane, ale mimo to omiatałam wzrokiem każdy z osobna. Olivia była nimi tak samo zachwycona jak ja, a nos miała przyklejony do szyby.
Zatrzymaliśmy się pod wysokim budynkiem, w którym poznałam hotel. Drzwi otworzył przed nami młody mężczyzna w bordowym uniformie ze złotymi wstawkami. Gdy przechodziliśmy przez próg, skinął na nas głową. Hall był urządzony klasycznie, ale mimo to całokształt przedstawiał się niezwykle efektywnie. Przez całą salę przebiegał kremowy dywan, rozłożony na białych kaflach. Za marmurową ladą stał dostojny recepcjonista, posyłający uśmiech w naszą stronę. Nagle do Olivii podbiegł chłopak, żeby wziąć od niej bagaże. Popatrzyłyśmy po sobie zaskoczone; wcześniej nie miałyśmy zwyczaju bywać w takich hotelach.
Niall podprowadził nas pod drzwi, znajdujące się na trzecim piętrze, po czym wręczył mi klucz.
- Jestem w pokoju obok. Zobaczymy się później - powiedział, puszczając mi perskie oko na odchodnym.

Wyszłam na balkon w pokoju. Oparłam się o barierkę, wdychając świeże powietrze. Słońce już zaczęło zachodzić, a niebo musnął róż.
- No hej - usłyszałam głos obok.
Zaskoczona odwróciłam głowę w prawą stronę i zobaczyłam Nialla opartego o poręcz balkonu obok. Na jego widok od razu się uśmiechnęłam.
- Nie powinniście zaczynać próby? - zapytałam.
- Właśnie będziemy jechać. Chcecie pójść z nami?
Pokiwałam ochoczo głową, żeby od razu zacząć się szykować. Rzuciłam bluzę na wylegującą się na łóżku Olivię. Nie potrzebowała nic więcej; byłyśmy gotowe do wyjścia.
Pierwszy raz będziemy mogły zobaczyć próbę do koncertu. Ta myśl wywoływała u mnie gęsią skórkę. Dziwiło mnie to, że mimo mojego bliskiego kontaktu z Niallem wciąż jestem fanką One Direction. Myślałam, że się do tego przyzwyczaję, ale najwyraźniej to nie jest niemożliwe.

Kiedy weszliśmy na stadion, szczęka opadła mi z wrażenia. Ten obiekt był przeogromny; nie mogłam go ogarnąć wzrokiem. Na boisku została rozstawiona wielka scena z wybiegiem. Zaprowadzono nas za kulisy, gdzie kręciło się bardzo dużo ludzi - dźwiękowcy, styliści i inni od spraw technicznych. W pomieszczeniu, do którego zostałyśmy wpuszczone, stały dwie sofy obite w czarną skórę, a przed nimi postawiono niewielki stolik na kawę. Bez wahania zajęłyśmy miejsca na kanapie i przyglądałyśmy się temu, co robią inni. Do Zayna podeszła kobieta z szczotką, żeby zacząć układać jego włosy. Przez pokój przebiegł mężczyzna, trzymający w dłoniach pięć mikrofonów. Nerwowo spojrzałam na Nialla; nie wiedziałam co robić. Wskazał głową drzwi, które zapewne miały prowadzić na scenę. Wzięłam Olivię pod łokieć i razem przez nie przeszłyśmy. Za nimi był jedynie długi korytarz, a na jego końcu kolejne przejście. Tam zobaczyłam scenę od wewnątrz, pod którą były kolejne tunele. Wszystko to wydawało się być niezwykle zawiłe. Jakiś mężczyzna wskazał nam zupełnie inne wyjście. Posłusznie przez nie przeszłyśmy i znalazłyśmy się na murawie. Zaskoczył mnie nieco widok grupy fanek, stojących przed sceną. Najwyraźniej ileś osób mogło przyjść na próbę.
Niedługo potem chłopcy wyszli, żeby zaśpiewać kilka piosenek. Na ich widok dziewczyny od razu zaczęły przeraźliwie głośno piszczeć, a ja przyglądałam się temu z rękami założonymi na piersi. Olivia jak zwykle była wpatrzona w Harry'ego i nie mogła spuścić z niego wzroku.
Koncert był inny niż dotychczas - przynajmniej dla mnie. Stałam z boku razem z moją najlepszą przyjaciółką. Na wcześniejszych występach skakałyśmy w rozwrzeszczanym tłumie i same krzyczałyśmy ile sił w płucach. Dziwnie się czułam, tupiąc nogą na uboczu; to takie nienaturalne. Olivia ściskała moją dłoń tak jak dawniej, ale mimo to nie wyglądało to tak samo.
Nagle z zamyślenia wyrwało mnie spojrzenie Nialla. Obejrzałam się za siebie, bo nie miałam pewności czy było ono skierowane do mnie. Z tyłu nikt nie stał, więc odpowiedź była oczywista. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym wypuściłam powietrze z płuc. Wtedy niespodziewanie poczułam mocny ból głowy; kolana się pode mną ugięły.
- Co się stało? - zapytała Olivia, zaciskając dłonie na moich ramionach.
- Słabo mi - odparłam.
Chwyciła mnie w talii i zaprowadziła za kulisy. Tam posadziła mnie na czarnej sofie, a sama poszła po wodę. Gdy już ją dostała, wręczyła mi pełną butelkę; była zimna. Szybko wzięłam kilka łyków, momentalnie czując ukojenie. Położyłam się, a głowę oparłam o podłokietnik.
- Kiedy skończy się koncert? - zapytałam przyjaciółkę.
- Dopiero się zaczął.
- Chcę wracać do hotelu...
Byłam wykończona i marzyłam jedynie o śnie. Zamknęłam oczy, a chłodną butelkę przyłożyłam sobie do czoła.

- Emily - usłyszałam czyjś głos. - Wstawaj, już wracamy.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą zmartwioną twarz Olivii. Kiedy ja zasnęłam? Usiadłam, leniwie drapiąc się po karku. Wykrzywiłam usta w grymasie, gdyż głowa cały czas mnie bolała, a może nawet ból się nasilił.
- Wreszcie - powiedziałam po chwili.
Gdy wstawałam z kanapy, przede mną pojawił się Niall. Na czole miał krople potu, a usta lekko uchylone. Spojrzałam na niego wpół przytomnym wzrokiem, a on uśmiechnął się pocieszająco. Wtedy ktoś rzucił w jego stronę biały ręcznik, którym wytarł sobie twarz. Potem objął mnie, przyciągając do siebie.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Gorzej - charknęłam.
- Zaraz się położysz w łóżku - szepnął, po czym pocałował mnie w czoło.
W samochodzie opierałam głowę o jego ramię, a powieki wciąż mi opadały. Przez co jestem taka zmęczona?
Niall odprowadził mnie do pokoju i dopilnował, żebym weszła pod kołdrę. Wreszcie poczułam ulgę, mogąc swobodnie się ułożyć. Olivia kręciła się niespokojnie między łóżkami. Przyłożyła dłoń do mojego czoła, po czym zrobiła kwaśną minę. Zaczęła grzebać w torebce, żeby wyciągnąć z niej tabletki. Wyjęła jedną i otworzyła usta, patrząc mi w oczy. Posłusznie zrobiłam to co ona, a po chwili poczułam na języku małą pigułkę.
- To powinno zbić gorączkę - oznajmiła.
Mam gorączkę? Znowu zamknęłam oczy; słyszałam jedynie trzask drzwi, a potem ktoś usiadł na skraju mojego łóżka. Lekko podirytowana zostałam zmuszona do uniesienia powiek. Czemu nie dadzą mi spokojnie spać?
- Szkoda, że nie możesz iść z nami na imprezę - powiedział Niall. - Zostanę z tobą.
- Co? - nie miałam pojęcia o czym mówił. - Idź, poradzę sobie.
- Jesteś pewna? Jeśli chcesz to mogę tu siedzieć nawet całą noc.
- Nie umieram, jestem tylko przeziębiona - żachnęłam się.
W odpowiedzi skinął głową. Po chwili Olivia wyszła z łazienki i podeszła do mnie.
- Zostanę z tobą - oznajmiła.
- Zostawcie mnie i idźcie na tą przeklętą imprezę! - syknęłam, bo już zaczynali mi działać na nerwy.
Popatrzyli po sobie pytająco, ale po chwili wyszli z pokoju. Wreszcie cisza, cudowna cisza. Odetchnęłam i wreszcie mogłam spać. Na pożegnanie Livi nachyliła się nade mną.
- Pilnuj go - szepnęłam jej do ucha, na co ona zachichotała niemal bezgłośnie.

Obudziło mnie skrzypienie podłogi. Zaspana ogarnęłam pokój wzrokiem. To Olivia; najwyraźniej dopiero wróciła z imprezy, o której nic mi nie było wiadomo. Spojrzałam na zegarek - szósta rano. Pokręciłam głową, chcąc sprawdzić czy wciąż mnie boli. Odetchnęłam z ulgą, gdy zorientowałam się, że ból minął.
- Jak było? - usłyszałam swój zachrypnięty głos.
- Świetnie... - wyczułam sarkazm.
Od razu usiadłam, opierając się o ścianę. Popatrzyłam na przyjaciółkę pytająco i wtedy zobaczyłam, że ma zniszczoną fryzurę i rozmazaną czerwoną pomadkę. Do tej stylizacji brakowało jej jedynie podartych rajstop. Cisnęła swoją czarną torebką w kąt.
- Co się stało?
- Nie widzisz jak wyglądam? A do tego Niall nie był zbyt grzeczny.
- O czym ty mówisz? - natychmiast zerwałam się z miejsca.
- Lepiej sama z nim o tym pogadaj - poleciła. - Ledwo doszedł do pokoju.
Pospiesznie wstałam z łóżka, założyłam bluzę i na boso wybiegłam na korytarz. Zaczęłam walić pięścią w drzwi obok. Tupałam nogą, niecierpliwie czekając aż ktoś je łaskawie otworzy. Kiedy tylko na progu stanął Niall, weszłam do środka i stanęłam na środku pomieszczenia, zakładając ręce na biodra. Popatrzyłam na jego zdezorientowaną twarz i cofnęłam się na chwilę. Chyba trochę przesadziłam... Nawet nie wiedziałam o co chodzi, a od razu na niego naskoczyłam. Ponownie zrobiłam surową minę. Wtedy zobaczyłam, że ma pod oczami ciemne cienie.
- Co się wydarzyło w klubie? - warknęłam, nie zważając już na nic.
Chłopak zaczął nerwowo mrugać powiekami, przez co wyglądał jakby tworzył w głowie jakąś wymówkę. Czekałam, wsłuchując się w jego szybki oddech.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Stworzyłam nową zakładkę na blogu "Pytania do bohaterów" i chyba mówi ona sama za siebie:) Jeśli macie jakieś pytania to walcie śmiało >TUTAJ<

czwartek, 3 kwietnia 2014

BLOG MIESIĄCA II

Hej wszystkim:)
Nie było mnie tu od trzech dni, bo byłam w Belinie na koncercie 5SOS. W każdym razie wróciłam wczoraj, a dziś patrzę ile mnie ominęło!
Dziękuję bardzo za 20 tysięcy wyświetleń! Kiedy to się stało? :o

Mój blog zajął drugie miejsce w konkursie na blog marca >LINK<
Jestem wdzięczna za każdy głos, który na mnie oddaliście:')

Najlepsza niespodzianka, która na mnie czekała to następna nominacja do bloga miesiąca! Tym razem na Spisie opowiadań o One Direction. Tutaj jest >LINK< do sondy z głosowaniem. Liczę na waszą pomoc, a wiecie jakie to dla mnie ważne.

Następny rozdział zaczynam pisać właśnie teraz, więc pojawi się niedługo, obiecuję:)