środa, 30 lipca 2014

Liebster award IV

Dawno nie odpowiadałam na nominacje do LA, ale tym razem jakoś poczułam taką chęć:) Zostałam nominowana przez Dominikę Malik, za co dziękuję.

Pytania do mnie:
1. Ulubiona piosenka?
Jest zbyt wiele cudownych piosenek, żebym mogła wybrać jedną.
2. Jak masz na imię?
Dominika.
3. Do której klasy idziesz po wakacjach?
Druga technikum.
4. Dlaczego postanowiłaś napisać akurat taką historię?
Nie uosabiam siebie z główną bohaterką, tylko moją najlepszą przyjaciółkę. Ona mnie zainspirowała i piszę to opowiadanie właśnie dla niej.
5. Ulubiony serial?
Glee!
6. Twoje hobby?
Pisanie i śpiewanie.
7. Masz motto?
Mam wiele dewiz, którymi kieruję się w życiu. Najważniejsze jest, żeby wierzyć w swoją moc i nigdy nie rezygnować z marzeń.
8. Imię przyjaciółki/przyjaciela?
Piękne♥
9. Sukienka vs. spodnie?
Spodnie.
10. Ulubiona para celebrytów?
Zayn i Perrie!
11. Czy popierasz związki homoseksualne? 
Tak.

Blogi, które nominuję:

Tym razem nie zadam żadnych pytań:) Chcę wam jedynie życzyć sukcesów w pisaniu i żebyście nigdy nie traciły wiary w siebie, ani w swoje umiejętności. Nawet jeśli czasem coś nie wychodzi, to z każdym rozdziałem stajemy się lepszymi autorami, a praktyka czyni mistrza. 

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 32.

WAŻNE! Proszę, przeczytajcie notkę pod rozdziałem.

*

- Chciałabym pójść na plażę - powiedziałam rozmarzonym głosem.
Zima niezmiernie mnie męczyła. Marzyłam o słońcu, które muskałoby moją twarz i sprawiłoby, że skóra nabrałaby brązowo-brzoskwiniowej barwy. Tak bardzo za tym tęskniłam. Nawet za parzącym pisakiem pod stopami i irytującym skrzekiem mew.
- Chcesz jechać na wakacje? - zapytał Niall.
W odpowiedzi skinęłam głową, uśmiechając się sama do siebie. 
- Więc pakuj się - polecił.
- Słucham?
- Polecimy sobie na wakacje - wyszczerzył zęby, ale wiedziałam, że nie żartował. - No rusz się.
Niechętnie, powoli zeszłam z łóżka, tym samym uwalniając się z jego uścisku. Wyciągnęłam swoją różową walizkę i zaczęłam szukać w szafie ciuchów odpowiednich na ciepłe dni. Z radością wybierałam koszulki na ramiączkach i strój kąpielowy. Po chwili wyjrzałam za okno - padał śnieg. Jeszcze bardziej się ucieszyłam na myśl o ciepłym kraju. Myślami zaszłam trochę za daleko, aż nagle głos Nialla przywrócił mnie do rzeczywistości.
- Gdzie chcesz jechać?
- Gdziekolwiek, byleby było ciepło!

Nie mogłam uwierzyć, że już następnego dnia czekałam na samolot. Nie wiedziałam nawet dokąd lecimy, ale nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Dawno nie latałam, stęskniłam się za tą drugą stroną chmur.
Usiadłam przy oknie, na swoim ulubionym miejscu z widokiem na skrzydło. Nieważne, że miałam setki zdjęć z tej perspektywy - wyciągnęłam aparat. Nawet niebo wyglądało mroźnie, lecz pięknie jak zawsze. Niall dopiero po chwili zajął miejsce obok mnie. Przysunął się bliżej, żeby móc podziwiać widoki zza szyby. Złapał moją dłoń, przez co odruchowo na nią spojrzałam. Lewy palec serdeczny zdobiła najpiękniejsza obrączka na świecie. Była dokładnie taka o jakiej marzyłam - prosta z małym kamyczkiem. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Zdaje się, że to jakaś magiczna siła trzymała nas razem. Nawet jeśli coś nas rozdzielało, niedługo potem znów do siebie wracaliśmy. Myślałam o tym niejednokrotnie i na prawdę głowiłam się, jak do tego doszło. Przypominałam sobie nasze pierwsze spotkanie, które było takie naturalne, a jednocześnie surrealistyczne. Szansa była dosłownie jak jeden na milion, żeby spotkać swojego idola w jakimś ciemnym klubie. Najśmieszniejsze było jednak to, że się mną zainteresował. Co mam takiego w sobie? Niczym się nie wyróżniam, to pewne. Zaczęłam przeszukiwać najciemniejsze zakamarki swojej pamięci, w poszukiwaniu wspomnienia, w którym pytałam o to Nialla. Po chwili zrozumiałam, że wcale nie zadałam tego pytania.
- Hej - zaczepiłam chłopaka.
- Hm? - wydusił z siebie, jakby był zaspany.
Spojrzałam na niego; faktycznie powieki mu opadały.
- Jak się we mnie zakochałeś? - palnęłam bez dłuższego zastanowienia.
- To całkiem proste - zaczął. - Masz złotą duszę.
Szczerze nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Nawet nie wiedziałam co mogłabym odpowiedzieć. Gapiłam się na niego jak głupia, aż w końcu wybuchnął śmiechem.
- Co tak wytrzeszczasz gały? - chichotał.
Przewróciłam oczami; kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Zbił mnie z pantałyku i tyle. Ponownie wlepiłam wzrok z chmury, postanawiając, póki co, nie poruszać tego tematu. Odgoniłam od siebie wszystkie myśli, chcąc skupić się tylko i wyłącznie na wakacjach i moim ukochanym.

Po dwóch godzinach, wreszcie wysiedliśmy na lotnisku. Swobodnie mogłam zrzucić z siebie bluzę i schować ją do torby. Gdy tylko wyszłam z budynku, poczułam na twarzy upragnione promienie słońca. Bez zastanowienia zaczęłam skakać w kółko jak małe dziecko. Miałam ochotę zerwać z siebie długie spodnie, ale nie wypadało robić tego w miejscu publicznym. Po chwili wsiedliśmy do taksówki, a w drodze do hotelu zastanawiałam się, gdzie będziemy mieszkać. Kilkanaście minut później, samochód zatrzymał się przed pięknym domkiem. Posłałam Niallowi pytające spojrzenie, na co ten uśmiechnął się w odpowiedzi.
- To dla nas? - zapytałam, po wyjściu z auta.
- Cały tylko dla nas - odparł, całując mnie w czoło.
Wydałam z siebie niekontrolowany pisk, lecz szybko zakryłam usta dłonią. Nie zważając na nic, pobiegłam prosto do drzwi. Bez wahania weszłam do środka; chciałam dokładnie obejrzeć każdy zakątek domu. Skręciłam w prawo i tym sposobem znalazłam się w salonie. Na przeciwko wejścia zobaczyłam duże, przeszklone drzwi, prowadzące na plażę. W jednym momencie podjęłam decyzję, że resztę rezydencji obejrzę później. Wybiegłam na taras, po czym od razu na ciepły piasek. Był dokładnie taki sam, jak sobie wyobrażałam. W podskokach podeszłam do brzegu, gdzie zdjęłam buty i pozwoliłam falom na swobodne muskanie moich stóp. Chciałam wskoczyć do wody, ale jednocześnie nie chciałam stąd odchodzić, żeby założyć strój kąpielowy.
- Podoba ci się? - usłyszałam głos Nialla.
Odwróciłam się i zobaczyłam go, opartego o framugę drzwi. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, który od razu odwzajemniłam.
- Najbardziej na świecie! - odkrzyknęłam.
W końcu, wróciłam do środka, ale nie na długo. Przebiegłam się po każdym pomieszczeniu, ale tylko omiotłam je wzrokiem. Po odwiedzeniu kuchni i łazienki, nadszedł czas na sypialnię. Stało w niej wielkie łóżko, które aż się prosiło, żeby na nie skoczyć. Zapadłam się w miękki materac, jakbym leżała na chmurce. Przejechałam dłonią po gładkiej pościeli i po chwili ponownie stanęłam na podłogę. Kremowa wykładzina była bardzo miękka, choć trochę łaskotała. Śmiałam się sama do siebie, nie mogąc opanować emocji. Sięgnęłam do mojej walizki, która leżała przed łóżkiem. Wtem, Niall złapał mnie za ramiona, chcąc mnie przestraszyć, co kompletnie mu nie wyszło.
- Idę do wody! - uniosłam ręce na znak radości.
Kiedy byłam gotowa, znowu wybiegłam na zewnątrz. Miałam w sobie tyle energii, że szkoda mi było czasu na spacerowanie. Zanim weszłam do morza, przez moment podziwiałam jego lazurowy odcień.
- Co się zastanawiasz? - krzyknął Niall. - Wskakuj!
Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak biegnie prosto na mnie. Nie stając, klepnął mnie w tyłek, po czym sam wbiegł do wody. To brzmiało jak wyzwanie, więc podążyłam za nim. Gdy udało mi się do niego podpłynąć, wskoczyłam mu na plecy, po czym pocałowałam go w szyję.



Po wieczornej kąpieli, postanowiliśmy ponownie pójść na plażę. Rozłożyliśmy koc, na którym leżeliśmy, oglądając gwiazdy. Szum morza bez przerwy pieścił moje uszy, tak bardzo stęsknione za tym dźwiękiem. Wtulając się w pierś Nialla, słuchałam bicia jego serca.
- Chyba powinienem ci coś wyjaśnić - powiedział nagle.
- Hm, co takiego?
- Ta cała akcja z Luke'iem... - posłałam mu pytające spojrzenie; nie wiedziałam co miał na myśli. - Ja to wszystko zaaranżowałem.
- Ty kazałeś Olivii mnie zaprosić? - byłam zdziwiona.
- Tak - odparł, smutniejąc. - Luke miał sprawdzić twoją reakcję. Przepraszam, powinienem powiedzieć ci wcześniej.
Spojrzałam pamięcią wstecz. Te wszystkie uśmieszki, przypadkowe pocałunki... zaplanowane?
Zerknęłam na twarz Nialla; w jego oczach odbijał się jasny księżyc.
Zaczynałam powoli domyślać się, dlaczego to zrobił. Jakby chciał wiedzieć czy jestem mu wierna, mimo zerwania. Dość śmieszne.
 - Ta cała akcja na prawdę nie była konieczna - podsumowałam. - Wystarczyłaby szczera rozmowa.
- Pewnie masz rację - westchnął. - Wtedy, gdy tylko wyszedłem z twojego mieszkania, chciałem wrócić i cofnąć swoje słowa.
- To kompletnie nie ma sensu - zaśmiałam się pod nosem, a ten w odpowiedzi posłał mi uśmiech i wzruszył ramionami.
Pokręciłam głową, nie dowierzając. Nie rozumiałam po co tak skomplikował całą sprawę, ale nie miałam mu tego za złe. Pogodziliśmy się, a to było dla mnie najważniejsze, więc postanowiłam zapomnieć o tych gorszych chwilach, już na zawsze.
Objęłam go w pasie i mimowolnie zamknęłam oczy.
Nie mogłabym być szczęśliwsza, niż w tamtej chwili.

*

Założyłam konto na Wattpadzie, ale nie wiem czy dobrze się do tego zabrałam. Tutaj wychodzę z prośbą do Was: jeśli lubicie BIYD, czy też inne moje opowiadania, zapraszam do wejścia na mój profil i ocenienia, zaobserwowania, cokolwiek. Nie chcę prosić o zbyt wiele, ale to dużo dla mnie znaczy, nawet ktoś tłumaczy dla to mnie opowiadanie, więc to już grubsza sprawa. Wiem, że nie jest to nic wybitnego, ale może jednak ktoś doceni. 
Dziękuję Wam za wszystko, za to, że czytanie, komentujecie i wczuwacie się w historię. Jeśli dotrwaliście do tego trzydziestego drugiego rozdziału to chyba znaczy, że na prawdę to lubicie. Niestety, muszę przyznać, że powoli (bardzo powoli) zbliżamy się do końca tego opowiadania, ALE szykuję coś nowego i może będziecie zainteresowani:)
Cóż, to tyle ode mnie na dziś,
lots of love x

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 31.

Olivia wpuściła Luke'a do naszego mieszkania bez mojej zgody. Siedział przy stole, podczas gdy ja jadłam grzankę. Cieszyłam się, że miałam usta wypełnione chrupkim chlebem, bo na prawdę nie miałam ochoty na rozmowę. Czując, że chłopak na mnie patrzy, przewracałam oczami, unikając kontaktu wzrokowego. Po przełknięciu łyka ohydnej kawy, odważyłam się na niego spojrzeć.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam, niezbyt miłym tonem.
- Odprowadzę cię na uczelnię - odparł.
- Nie musisz, potrafię sama wsiąść do metra.
Zaśmiał się jakbym opowiedziała jakiś na prawdę dobry żart, który tylko on zrozumiał. Od razu, gdy tylko zjadłam śniadanie, wstałam od stołu, żeby ubrać buty i płaszcz. Luke szedł za mną jak cień, co było niezwykle irytujące, ale postanowiłam go ignorować, żeby tylko nie powiedzieć czegoś, czego mogłabym później żałować.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, owinęłam się ciaśniej szalikiem Nialla, który wciąż trzymałam w swojej szafie. Odkąd znalazłam go w jego aucie, nie potrafiłam się z nim rozstać. Wtem ogarnął mnie ogromny smutek; czułam pustkę, będąc bez niego przy swoim boku. Niespodziewanie, z zadumy wyrwał mnie Luke, odchrząkający znacząco. Przyspieszyłam kroku, jakby to miało mi pomóc uwolnić się od natrętnego kolegi. Niestety, ten wciąż szedł obok. 
Czyżby nie rozumiał, że nie potrzebuję jego towarzystwa? Najwyraźniej nie rozumiał, mimo że dawałam mu bardzo wyraźne sygnały.
Po kilku minutach weszłam do podziemnego pociągu wraz z nieodłącznym cieniem. Wzrokiem znalazłam jedno wolne miejsce, do którego wyrwałam bez zastanowienia. Luke także je zauważył, a jego długie nogi doprowadziły go szybciej do celu. Zadowolony, usiadł na siedzeniu, a ja ze zrezygnowaniem opuściłam ręce. Widząc moją reakcję, natychmiast wstał, ustępując mi miejsca.
No nie.
Popatrzyłam na niego spode łba.
- No siadaj - polecił.
- Nienawidzę cię... - syknęłam pod nosem, sama do siebie, po czym usiadłam.
Przez całą drogę, patrzyłam na zegarek, błagając żeby czas mijał szybciej, co niestety się nie wydarzyło. Gdy pociąg się zatrzymał, czym prędzej z niego wysiadłam, licząc na to, że Luke zostanie w środku i pojedzie dalej. Oczywiście moje pragnienia się nie spełniły i wciąż miałam towarzysza. Bez słowa, szłam prosto do budynku uczelni, zastanawiając się, co on zrobi, gdy pójdę na wykłady. Zaczynałam już wchodzić po schodach, aż w końcu postanowiłam coś mu powiedzieć.
- Możesz już sobie pójść. Odprowadziłeś mnie, jesteś wolny.
Już miałam się odwrócić, ale on jak zwykle był szybszy i skradł mi kolejny pocałunek.
- Cholera! - wrzasnęłam na niego. - Odwal się ode mnie!
Po tych słowach, wbiegłam do szkoły, nie zważając na jego zaskoczoną minę, ani na masę par oczu, skierowanych właśnie na nas. Byłam wściekła. Miałam serdecznie dość tego kolesia, który ciągle wpychał nochal w nieswoje sprawy. Kiedy na korytarzu ujrzałam Jasona, emocje momentalnie opadły. Nie chciałam pokazywać koledze, że coś jest nie tak, więc próbowałam zachować zimną krew.

Wyszłam ze szkoły, od razu po zakończonych zajęciach. Marzyłam tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w domu, ale oczywiście nie mogło się obejść bez przeszkód; Luke czekał na mnie przed wejściem. Udawałam, że go nie widzę, ale ten nie odpuścił tak szybko jakbym chciała.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Tylko coś ci przekazać - powiedział, wyciągając rękę w moją stronę.
Spojrzałam na niego niepewnie; trzymał białą kopertę.
- No weź - polecił.
Chwyciłam list, po czym odeszłam bez słowa. Przez całą drogę powrotną, patrzyłam na napis "Emily" na białym tle. Dobrze znałam to pismo, ale postanowiłam otworzyć kopertę dopiero w swoim pokoju, na spokojnie, bez setek oczu, zwróconych w moją stronę.
Kiedy tylko weszłam do mieszkania, zdjęłam buty i kurtkę, i od razu położyłam się na łóżku. Ostrożnie rozerwałam papier, żeby nie uszkodzić zawartości. W środku znajdowała się jedynie krótka notka.

Droga Emily,
Proszę, przyjdź dziś o ósmej wieczorem na dach.
Niall x

Jak zaczarowana wpatrywałam się w te kilka słów napisane przez Nialla. "X", który postawił na końcu, wywołał u mnie niekontrolowany uśmiech.
Spojrzałam na zegarek; do ósmej miałam jeszcze dużo czasu, więc nie musiałam się spieszyć. Ciekawiło mnie jedynie, po co miałam iść na dach. Czyżby Niall chciał mnie zrzucić z wysokiego budynku? Na samą myśl o tym, wybuchnęłam śmiechem.
Po przeczytaniu listu dwudziesty raz, odłożyłam kartkę na szafkę nocną i poszłam coś zjeść. Nawet krojąc warzywa, myślałam o Nim. Dobrze pamiętam, kiedy pierwszy raz przyszedł do naszej kuchni i przeszkadzał mi w gotowaniu.
Nie wiem dlaczego, ale liczyłam na to, że wieczorem zdarzy się cud. Czas najwyższy na ingerencję mojego irlandzkiego szczęścia.

Za pięć ósma, zerwałam się z krzesła i popędziłam do szafy. Wyciągnęłam z niej ciepły sweter i włożyłam na siebie. Wtem na jednym z wieszaków, ujrzałam znajomą koszulkę, którą zwinęłam z domu Horana. Na jej widok uśmiechnęłam się sama do siebie, lecz od razu po tym musiałam się otrząsnąć. Szybko przeczesałam włosy, wsunęłam buty i wyszłam z mieszkania. Zaczęłam szybko wchodzić po schodach, pokonując po dwa schodki na raz. W końcu dotarłam do ciężkich drzwi, prowadzących na dach. Moją uwagę przykuły strzałki, narysowane białą kredą na ziemi; bez wahania poszłam za nimi. Po kilkunastu krokach, ujrzałam Nialla, siedzącego sobie jak gdyby nigdy nic, a obok niego leżała gitara. 
- Niall...? - powiedziałam, niepewnie. 
Zachęcił mnie ruchem ręki, abym podeszła bliżej. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, ale faktycznie mnie zachęcił. Usiadłam na przeciwko niego, wpatrzona jak w obrazek. Wtem, nagle oprzytomniałam, w mojej głowie wciął kłębiło się wiele pytań.
- Dlaczego kazałeś Luke'owi przekazać ten liścik? - zapytałam najpierw. 
- Jest dobrym kumplem - zachichotał pod nosem.
Spojrzałam w bok, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Nie byłam pewna czy chcę mu powiedzieć o tym jak Luke się do mnie kleił. Nie miałam pojęcia jaka może być jego reakcja, a możliwe, że wcale się tym nie przejmie.
- Przepraszam, że musiałaś go znosić - niespodziewanie przerwał cieszę?
- O czym mówisz? 
- O Luke'u - odparł, robiąc przy tym minę zbitego psa. - To ja mu kazałem cię tak nachodzić.
- D-dlaczego? - kompletnie mnie zamurowało.
Wtedy, spuścił wzrok, jakby unikając odpowiedzi. Westchnął ciężko, po czym ponownie spojrzał mi w oczy. Wyglądał poważnie jak nigdy dotąd. Przez chwilę na prawdę bałam się jego odpowiedzi.
- Chciałem sprawdzić... - zaczął. - Jak będziesz przyjmować jego zaloty.
Nie byłam do końca pewna czy dobrze go zrozumiałam. Posłałam mu pytające spojrzenie, czekając na więcej szczegółów tego przebiegłego planu, jakim było wynajęcie kolegi do podrywania swojej byłej dziewczyny. Póki co, próbowałam poskładać ze sobą elementy tej dziwacznej układanki, ale wciąż coś mi nie pasowało.
- Teraz jestem pewien - dokończył.
Nie wyglądało na to, że chciał powiedzieć więcej, więc reszty musiałam się domyślić, co wcale nie było takie łatwe.
Nagle chwycił gitarę i przejechał palcami po strunach. Dźwięk, który z siebie wydała, wywołał u niego uśmiech; tak bardzo mi tego brakowało.
- Pamiętasz co ci kiedyś zagrałem? - zapytał.
- Jasne, że tak.
Jak mogłabym zapomnieć o jednym z najcudowniejszych dni w swoim życiu?
Uśmiechnęłam się sama do siebie, a wtedy Niall zaczął grać tę samą piosenkę, co tamtego dnia. Nie śpiewał, ale sama melodia sprawiała, że dreszcze przebiegały po całym moim ciele. Pozwoliłam sobie nucić pod nosem, odrywając się na chwilę od całego świata.
- Dlaczego tu przyszliśmy? - postanowiłam zapytać, gdy tylko skończył grać.
- Miałem w planie cię o coś zapytać, ale sam nie wiem - powiedział, śmiejąc się.
- Przestań! Pytaj o co chcesz.
Wtedy uśmiechnął się tak jak lubiłam najbardziej i wiedziałam dobrze, że ten uśmiech był zarezerwowany tylko dla mnie.


Kompletnie niespodziewanie, zaczął prószyć śnieg. Przez ciepło, bijące od Nialla, zdążyłam zapomnieć o zimie i mroźnym powietrzu. 
- Pamiętasz jaki dziś dzień? - usłyszałam.
- Hmm, chyba wtorek - odparłam, na co Niall wybuchnął śmiechem.
- Tak, wtorek - potwierdził. - A święto?
Złapałam się za głowę; kompletnie zapomniałam jakie było święto. Bałam się, że właśnie popełniłam jakieś faux-pas.
- Wiesz - zaczął. - Zawsze marzyłem o tym, żeby zrobić to w walentynki. 
Walentynki! Jak mogłam o nich zapomnieć? Ostatnimi czasy, kompletnie nie przejmowałam się kalendarzem i zapisanymi w nim ważnymi datami.
- Zaraz. Zrobić co? - oprzytomniałam.
Chłopak zbliżył się do mnie, a uśmiech wciąż nie mógł się od niego odkleić. Chwycił moją dłoń tak jak kiedyś. Znowu poczułam się potrzebna.
- Przepraszam cię, Emily - szepnął. - Działałem pod wpływem impulsu. Wiesz, że cię kocham, prawda?
- Wiem - odpowiedziałam, a nasze czoła się zetknęły.
Stęskniłam się za jego dotykiem, jak i za samą jego obecnością. Cud, na który liczyłam, faktycznie się zdarzył; nie mogłam być szczęśliwsza.
- To jak? - zapytał, odsuwając się. - Wyjdziesz za mnie?
Zaśmiałam się; na prawdę myślałam, że to żart. Właśnie wtedy, spoważniał, a może nawet posmutniał. Chyba uznał, że najzwyczajniej w świecie go wyśmiałam.
- P-poważnie? - ściszyłam głos, a ten w odpowiedzi skinął głową.
Zakryłam usta dłonią, nie dowierzając. Czekałam tylko, aż na dach wejdzie prezenter z ukrytą kamerą, ale nic takiego nie miało miejsca. To była prawdziwa propozycja, wcale sobie tego nie wymyśliłam. 
Patrzyłam w te niebieskie oczy i próbowałam zrozumieć to, co się stało. Niall właśnie mi się oświadczył? Nie ma mowy, żebym w to uwierzyła. 
Po chwili odchrząknął znacząco. Najwyraźniej zbyt długo trwałam w jednej pozycji. Zdaje się też, że zapomniałam o oddychaniu i mruganiu. W końcu wyrwałam się z transu, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
- Tak, ty głupku! - wrzasnęłam, rzucając się mu na szyję.

*

Dziękuję wszystkim, którzy głosowali na BIYD w ankiecie na blog miesiąca! Dzięki wam udało mi się zająć pierwsze miejsce, jesteście cudowni!♥
Wiem, że czekaliście na ten rozdział wieki (znowu), wybaczcie (znowu).
50 tysięcy wyświetleń to dla mnie zbyt duża nagroda :')