niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 30.

Po pracy, wróciłam do domu i z ulgą opadłam na kanapie. Nie zdążyłam nawet położyć nóg na stole, a już zadzwonił telefon.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki zmęczonym głosem.
- Jadę do ciebie - oznajmił Niall.
- Nie! - zareagowałam trochę zbyt gwałtownie.
Cisza po drugiej stronie nie wskazywała na nic dobrego, więc postanowiłam kontynuować.
- To znaczy, jestem potwornie zmęczona.
- Znowu? - nie był przekonany. - Emily, nie widziałem cię już od kilku dni. Jak jesteś zmęczona to możesz spać, a ja tylko popatrzę.
Mimowolnie zachichotałam pod nosem, ale zaraz po tym spoważniałam. Właściwie, sama nie wiedziałam dlaczego próbowałam go spławić. 
- Nawet nie próbuj protestować - dodał, po czym się rozłączył.
Jedyne co mi pozostało to czekać na niego.
Złapałam się za głowę, pytając sama siebie: co ja robię ze swoim życiem? Od jakiegoś czasu byłam załamana i nie miałam na nic ochoty. Odpychałam od siebie dosłownie każdego, chciałam być sama. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się zachowywałam. Przez to wszystko czułam się jak rozpieszczone dziecko, nad którym nikt nie umiał zapanować. Najdziwniejsze było to, że Olivia i Niall pozwalali mi na takie zachowanie. Chyba zbyt długo to trwa...
Po kilkunastu minutach, usłyszałam kroki na klatce schodowej. Niall dobrze wiedział, że trzymamy klucz pod wycieraczką, więc nie musiałam mu otwierać drzwi. Gdy wszedł, od razu poszedł w stronę kanapy, jakby czuł, że gniłam właśnie tam. Na mój widok uśmiechnął się wesoło i nachylił się, żeby mnie pocałować i właśnie wtedy, pierwszy raz w życiu go odepchnęłam. Nie przypuszczałam, że może dojść do takiego stanu.
Chłopak momentalnie spoważniał, wyglądał na zdenerwowanego. Usiadł na stoliku, żeby być na przeciwko mnie. Wlepił wzrok w podłogę i dopiero po chwili, ponownie spojrzał mi w oczy.
- Co się z tobą dzieje? - zapytał. - Rozumiem, że możesz być smutna, ale to zmieniło się w paranoję. Przed każdym stawiasz mur obronny, tak mocny, że zdążyłem zadać sobie pytanie: czy na prawdę jesteśmy parą?
Z jego ust zabrzmiało to jak wyrok śmierci. 
Wytrzeszczyłam na niego oczy, w nadziei, że żartował. Niestety nic nie wskazywało na żarty, brzmiał cholernie poważnie. 
- Zdaje się, że musisz odpocząć - mówił dalej. - Ode mnie też.
Po tych słowach wstał i wyszedł bez wahania. Siedziałam jak zaczarowana, nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu.
Czy on właśnie ze mną zerwał?
Podciągnęłam kolana pod brodę i położyłam się na bok. Łzy samowolnie zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie wiedziałam co mam dalej ze sobą zrobić. Odłączyłam mózg od jakichkolwiek myśli; ogarnęła mnie mroczna pustka.

Jak to się stało? Co zrobiłam źle?
Zaczęłam zadawać sobie masę pytań, na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Leżałam bezczynnie, wciąż użalając się nad sobą. Byłam kompletnym wrakiem człowieka, wypruta z wszelkich emocji. Miałam wrażenie, że unoszę się w powietrzu niczym duch. Moje kończyny były zupełnie bezwładne, a oczy piekły nieubłaganie.
Poczułam się jakby wszyscy mnie opuścili. Wierzyłam, że to się nigdy nie stanie. Myślałam, że Niall jest moim księciem na białym rumaku, który zawsze uwolni mnie z opresji. A teraz zostawił mnie kompletnie samą... Samą z poczuciem winy i najgorszymi myślami.
Nagle, ogarnęła mnie chęć wyjścia z domu. Wstałam z kanapy, wytarłam łzy i mogłam iść. Gdy tylko nacisnęłam klamkę, wpadłam na Olivię.
- Cholera, Em, co się stało? - zapytała, wytrzeszczając oczy.
Aż tak bardzo było po mnie widać, że coś jest nie tak?
- Nic - odparłam bezwiednie, po czym minęłam ją i zeszłam na dół.

Chciałam uciec jak najdalej mogłam. Zapewne nie było to zbyt dojrzałe, ale gdy czułam się jak w klatce, po prostu musiałam odetchnąć.
Poszłam na dworzec autobusowy i wsiadłam do pierwszego autobusu, jadącego do Chelmsford. Nie wiedziałam czy znajdę tam chwilę spokoju, ale zawsze warto było spróbować; nie miałam już nic do stracenia. Miałam ze sobą jedynie telefon (z kilkoma nieodebranymi połączeniami od Olivii) i portfel; niczego więcej nie potrzebowałam.
Po czterdziestu pięciu minutach, wysiadłam na przystanku w rodzinnym mieście. Taksówką podjechałam pod dom. Gdy otwierałam drzwi, czułam się jak obcy, lecz mimo to, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Przywitała mnie cisza. Zdjęłam buty i zaczęłam rozglądać się za jakąś żywą duszą. W końcu znalazłam mamę, sprzątającą w ogrodzie. Od razu, gdy ją zobaczyłam, zrozumiałam jak bardzo się stęskniłam. Bez wahania, podbiegłam do niej i rzuciłam na szyję.
- Dziecko! - krzyknęła, zaskoczona. - Co ty tu robisz, kochanie?
Te słowa sprawiły, że ponownie rozpłakałam się jak małe dziecko, które nie dostało swojego ulubionego deseru.

Wieczorem, leżałam na swoim łóżku, wpatrując się w pustą ścianę. Mama siedziała tuż obok mnie, przeczesując moje włosy palcami. Powiedziałam jej o wszystkim, a ona jak zwykle wysłuchała do końca i pocieszyła, tak jak potrafiła. W końcu jednak poszła spać, a ja zostałam sama i mogłam w spokoju skupić myśli.
Postanowiłam, że nie będę się więcej nad sobą użalać. Nie mogłam leżeć bezczynnie i gapić się w ścianę, bo w ten sposób nigdy nic nie zmienię. Naładowałam się nową energią do życia, którą chciałam bezzwłocznie wykorzystać. Postanowiłam jednak poczekać do rana z powrotem do Londynu. Mimo wszystko, w mojej głowie narodził się plan doskonały: odzyskać Nialla.


W drodze powrotnej, zastanawiałam się jakim cudem dopuściłam do czegoś takiego. Niall był dla mnie najważniejszy, a pozwoliłam mu odejść bez żadnej walki. To na nim mi najbardziej zależało, więc musiałam teraz zrobić wszystko, żeby pokazać mu jak wielka jest moja miłość do niego. Nie wiedziałam jeszcze co konkretnie zrobię, ale warto było zacząć od rozmowy i wyjaśnienia każdego nieporozumienia. 
W mieszkaniu, zastałam Olivię. Bałam się z nią gadać, bo wiedziałam, że będzie wściekła. W końcu znowu uciekłam bez słowa, więc miała prawo być na mnie zła. Oczywiście, nie udało mi się przemknąć niezauważoną.
- Emily! - wrzasnęła na wejściu. - Stój i nie wykonuj żadnych gwałtownych ruchów, bo pożałujesz!
Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, widząc jej starania. Nawet jak chciała być groźna to jej to nie wychodziło. 
Podniosłam ręce do górny na znak kapitulacji i czekałam na kazanie.
- Siadaj - poleciła, wskazując na mnie palcem.
Posłusznie poszłam do kuchni i zajęłam jedno z krzeseł. Przyjaciółka usiadła obok, wciąż piorunując mnie swoim wzrokiem.
- Byłam w Chelmsford - odpowiedziałam na pytanie, którego jeszcze nie zadała. - Po prostu tego potrzebowałam.
- Dobrze - westchnęła. - Czemu mi nie powiedziałaś?
Spuściłam głowę; sama nie wiedziałam dlaczego nic jej nie mówiłam. 
- Prosiłam cię, żebyś tak więcej nie robiła - mówiła dalej. - Martwię się o ciebie.
- Wiem... Przepraszam.
Wtedy nagle zadzwonił mój telefon. "Luke", wyświetlający się na ekranie, nieco mnie zaskoczył, ale odebrałam.
-  Hej - usłyszałam. - Chcesz gdzieś wyjść?
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Proszę, to nie zajmie dużo czasu. Muszę ci coś powiedzieć.
Po chwili zgodziłam się na to spotkanie, ale nie byłam do końca przekonana. Miałam rozmawiać z Niallem, a nie z Luke'iem...

- Więc o co chodzi? - zapytałam, gdy już spotkałam się z Luke'iem.
- Słyszałem o twoim rozstaniu z Niallem.
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Nie mogłam uwierzyć, że Niall mu o tym powiedział. Dlaczego akurat jemu? 
- Chcę ci pomóc - kontynuował.
- Sama sobie poradzę, ale dzięki za dobre chęci.
Kompletnie nie mogłam zrozumieć, po co on to robił. 
Wstałam z ławki i chciałam już odejść, ale ten uparcie mnie zatrzymywał.
- Poczekaj - syknął. - To nie koniec.
- Słucham - warknęłam, krzyżując ręce na piersi. 
Także wstał i wtedy zobaczyłam jak bardzo jest wysoki; musiałam zadziewać głowę do góry, żeby widzieć jego twarz. Bałam się, że znowu mnie pocałuje, ale tym razem nic na to nie wskazywało. Zachowywał się naturalnie, jakby wcale nie czuł skrępowania, w przeciwieństwie do mnie.
- Widzę, że mnie unikasz. Posłuchaj, nie będę się tłumaczyć, bo to i tak nie ma sensu. Widzę jak bardzo jesteś zakochana w kimś innym, więc na prawdę nie robię sobie nadziei, ale pozwól mi sobie pomóc i nie odtrącaj mnie w ten sposób.
Nie wiedziałam czy był tego świadomy, ale właśnie zasugerował, że coś do mnie czuje. Cholera, nawet się nie znaliśmy. 
Przytaknęłam grzecznie, posłałam mu uśmiech, po czym po prostu odeszłam. Zamiast wyjaśnień, w mojej głowie pojawiło się tylko więcej pytań. Nic już nie miało sensu. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i nie wiedzieć czemu, moją uwagę przykuła data: 7 lutego. Za tydzień święto zakochanych, które w tym roku ponownie przyjdzie mi spędzać samotnie.


*

Wiem, że trochę chaotyczny ten rozdział, ale mimo to dobrze mi się go pisało. Proszę, nie krzyczcie na mnie, że fu, bo mam pomysł na następny i myślę, że bardziej się wam spodoba. Nie pytajcie o co chodzi z tymi oczami, po prostu miałam ochotę na ten gif XD
Pragnę jeszcze życzyć wszystkim miłych wakacji! Oby były niezapomniane ♥

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 29.

- Em, nie możesz dłużej tak leżeć bezczynnie w łóżku - syknęła Olivia.
Nie miałam na nic ochoty, więc szczelniej okryłam się kołdrą, tworząc mur obronny.
- Zostaw mnie - odparłam bezwiednie.
- Nie ma mowy.
Uparcie, zaczęła wyciągać mnie z łóżka. W obronie machałam nogami, ale nawet to nie pomagało. Złapała mnie za ramiona i pociągnęła na podłogę. Straciłam wszelkie siły na protest, więc pozwoliłam, żeby ciągnęła mnie po panelach do kuchni.
- O co ci chodzi, Livi?
- Musisz coś jeść.
Podsunęła mi do ust kanapkę, ale odwróciłam twarz. Zapewne, z miną obrażonej dziewczynki, wyglądałam dość komicznie.
- Dość tego - syknęła Olivia. - Dziś wychodzimy i nie interesuje mnie czy ci się to podoba, czy nie.
Przewróciłam oczami na znak dezaprobaty. Wolałabym siedzieć w domu, ale najwyraźniej nie miałam nic do powiedzenia.
Zastanawiałam się, gdzie tym razem zaciągnie mnie przyjaciółka.
- Umówiłam się z kimś - odpowiedziała na pytanie, które zadałam w myślach.
- Z kim? - zaskoczyła mnie ta wiadomość.
- Nie powiem ci.
- Więc nie idę. Poza tym nie chcę wam przeszkadzać na randce - nie rozumiałam do czego jej tam byłam potrzebna.
- Ale on też będzie z kolegą - nalegała. - Poza tym to nie randka, tylko spotkanie grupy przyjaciół.
Zalatywało mi podstępem, ale brzmiała dość przekonująco. Może nawet wypad na miasto jest dobrym pomysłem; chociaż na chwilę będę mogła odetchnąć.
Przystałam na propozycję przyjaciółki, chociaż w rzeczywistości nie byłam do końca przekonana.

Po południu założyłam zwykłe, wygodne ciuchy i byłam gotowa do wyjścia. W porównaniu do mnie, Olivia wybrała coś ładniejszego; podejrzana sprawa.
Wyszłyśmy z domu i właśnie wtedy zapragnęłam wrócić do łóżka i zacząć płakać. Niestety zostałam zaprowadzona do pizzerii, nie mając możliwości obrony. W lokalu panował wspaniały klimat. Ujrzałam wielki piec, a w całej sali unosił się zapach świeżego ciasta. Wszystko wyglądało zachęcająco, a ciepłe światła tworzyły miłą atmosferę.
Livi pociągnęła mnie za sobą w stronę stolika, przy którym siedziało dwóch kolesi. Widziałam twarz jednego z nich i błagałam, żeby to były halucynacje. Przy stole siedział Luke, a na przeciwko niego Calum.
- W coś ty mnie wkopała? - syknęłam do podekscytowanej koleżanki.
Usiadła obok Hooda, więc ja musiałam zająć miejsce koło drugiego. Na nasz widok, chłopcy od razu się uśmiechnęli, a ja chciałam uciec jak najdalej. Mówili coś, ale kompletnie ich nie słuchałam. Zamiast tego, patrzyłam na blondynkę spode łba, która była wpatrzona w Caluma jak w obrazek. Wiedziałam, że coś kombinowała, a teraz już byłam pewna, że zaciągnęła mnie na podwójną randkę. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie Luke, przysuwając menu w moją stronę. Wzdrygnęłam się, ale wzięłam kartę do ręki. Kiedy do naszego stolika podeszła kelnerka, byłam zdecydowana co chcę zjeść.
- Hawajską - powiedziałam równo z Luke'iem.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem, a ten tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. Tym razem odwzajemniłam uśmiech.


Postanowiliśmy wziąć największą pizzę w połowie z ananasem, w połowie z peperoni. Od razu wiedziałam, że nie zdołam zjeść swojej ćwiartki, ale chciałam spróbować.
W końcu coś powiedziałam, nie chcąc zamulać przez cały wieczór. Szybko okazało się, że z chłopcami mówimy w tym samym języku. Przez chwilę na prawdę oderwałam się od rzeczywistości, aż nagle Luke przypadkiem dotknął mojej dłoni. Momentalnie oprzytomniałam i nie mogłam uwierzyć, że poczułam się jak na prawdziwej randce. Od razu ogarnęło mnie poczucie winy i zdecydowałam opuścić tamto miejsce. Bez wahania wstałam, ale Olivia zrobiła to samo.
- Idziemy do toalety - oznajmiła i właśnie tam mnie zaprowadziła.
Tam zaczęła mnie przekonywać, żebym została. Jakimś cudem, dokładnie wiedziała co chciałam zrobić.
- Nie zostawiaj mnie - mówiła błagalnym tonem.
- Muszę iść - odparłam, tym razem nieugięta. - Tak będzie lepiej.
Spojrzałam jej prosto w oczy i chyba właśnie to ją przekonało; odpuściła.
- Dobrze, więc idź.
Wyciągnęłam z portfela kilka funtów, które powinnam zapłacić za swoją część pizzy i dałam je przyjaciółce. Po opuszczeniu toalety, od razu skierowałam się w stronę wyjścia, gdy Olivia wróciła do stolika. Dopiero na świeżym powietrzu odetchnęłam z ulgą. Najwyraźniej dostatek świeżego powietrza mi nie służył, gdyż zakręciło mi się w głowie. Przystanęłam na chwilę i właśnie wtedy usłyszałam jak ktoś wołał moje imię. Odwróciłam się o zobaczyłam Luke'a, idącego szybkim krokiem w moją stronę.
- Mogę cię odprowadzić? - zapytał.
- Jasne - odparłam, chociaż nie wiedziałam czy to dobry pomysł.
Nie mówił zbyt wiele, a ręce trzymał w kieszeniach spodni. Mimo wszystko, pozwoliłam by mi towarzyszył.
- Nie jest ci zimno? - przerwał milczenie.
Zapewne zobaczył gęsią skórkę na moich rękach.
Skłamałam, kręcąc przecząco głową.
- Dlaczego wyszedłeś? - nie byłam pewna, dlaczego o to spytałam.
- Wolałem zostawić ich samych - nie zawahał się odpowiedzi. - Widziałaś jak na siebie zerkali?
Zachichotałam, przytakując - miał rację. Po tych kilku zdaniach, znowu nastała, nie do końca krępująca, cisza. Szczerze, wolałabym wracać do domu sama, nawet jeśli miałby towarzyszyć mi tylko mróz.
Kątem oka spojrzałam na Luke'a i, nawet w nocy, dostrzegłam jego czarnego kolczyka w wardze.
Zbliżaliśmy się do domu, kiedy niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Na ekranie wyświetlił się napis "Niall".
- Odbierz - powiedział Luke, mimo, że wcale nie pytałam go o pozwolenie.
Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Hej, kochanie - usłyszałam. - Mogę do ciebie przyjechać?
- Eh, jestem trochę zmęczona - odpowiedziałam, pomijając powitanie.
- Dobrze - jego głos wyraźnie posmutniał. - Chciałem cię tylko przytulić.
Serce mi zmiękło, ale na prawdę marzyłam jedynie o wskoczeniu do łóżka.
- Możesz przyjechać, ale zdaje się, że zaraz zasnę.
Tymi słowami, nieświadomie zmusiłam Nialla do kapitulacji. Gdy tylko się rozłączył, doszliśmy pod właściwą kamienicę. Przystanęliśmy na chwilę przy drzwiach.
- Dzięki, że mnie odprowadziłeś - zwróciłam się do Luke'a.
- Nie ma za co.
Wtedy, w jego błękitnych oczach, dostrzegłam intrygujący błysk. Spojrzał w dół, po czym podniósł wzrok na mnie. Następnie bardzo szybko się zbliżył i przelotnie pocałował mnie w policzek. Mrok nie pomógł mu w zakryciu rumieńców.
- Luke, ja mam chłopaka - powiedziałam, speszona.
Nie wiedziałam jak mam na to zareagować, ani co powiedzieć; byłam zdezorientowana.
- Wiem - przytaknął. - I przepraszam.
Nie mówiąc nic więcej, odwrócił się na pięcie i odszedł. Spuścił głowę, wyglądając przy tym, jakby żałował tego, co zrobił. Miałam mieszane uczucia, ale mimowolnie zwyciężył przenikliwy chłód, zmuszający mnie do powrotu do domu.
Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, zdjęłam wszystkie ciuchy, żeby od razu założyć ciepłą piżamę. Wsunęłam na stopy puchowe skarpetki, po czym weszłam pod kołdrę, przykrywając się dodatkowym kocem. Nie mogłam przestać trząść się z zimna, lecz mimo to postanowiłam spróbować zasnąć, niestety bezskutecznie. Godzinami leżałam bezczynnie. W myślach ciągle nawiedzał mnie pocałunek tajemniczego Luke'a. Niby nie było to nic nadzwyczajnego, ale z drugiej strony nie mogłam tego nazwać naturalnym zachowaniem.
Dopiero w środku nocy usłyszałam Olivię, wchodzącą do domu. Głośno westchnęła, wyraźnie zadowolona. Cieszyłam się, że chociaż dla niej ten wieczór był udany i miałam nadzieję, że to nie jej ostatnia randka z Calumem.
Po chwili, zauważyłam jak uchylają się drzwi do mojego pokoju. Gdy weszła Olivia, zamknęłam oczy, pozorując sen. Słyszałam skrzypienie paneli, zwiastujące zbliżanie się dziewczyny. Pocałowała mnie w czoło, poprawiła koc i szepnęła krótkie "dziękuję". Zaraz po tym wyszła, zamykając za sobą drzwi. Nie miałam zielonego pojęcia za co mi dziękowała, ale postanowiłam zapytać ją o to jutro.
Morfeusz wreszcie się nade mną zlitował i pozwolił zasnąć. Niestety towarzyszyły mi nie najprzyjemniejsze sny.

Rano, gdy tylko otworzyłam telefon, wzięłam telefon do ręki. Zobaczyłam kilka nieprzeczytanych wiadomości od Luke'a. Każdy z czterech SMS-ów miał taką samą treść - "Przepraszam". Włożyłam komórkę pod poduszkę, po czym wstałam. Nie miałam zielonego pojęcia co miał na myśli, nie zrobił nic złego. Zaczęłam się zastanawiać co tak na prawdę siedziało w jego głowie i nie wyglądało to zbyt kolorowo.
Co jeśli na prawdę się we mnie zakochał i teraz ma wyrzuty sumienia? Nie, to przecież niemożliwe.
Wciąż zadawałam sobie tego typu pytania, nie mogąc ich od siebie odgonić. Na dobór złego, teraz także mi towarzyszyło poczucie winy.
Po wejściu do kuchni, ujrzałam Olivię, siedzącą przy stole. W dłoni trzymała swojego iPhone'a, a wzrok miała wlepiony w jego wyświetlacz; wyglądała na zadowoloną.
- Dzień dobry - przywitałam ją zaspanym głosem.
- Hej - odpowiedziała. - Jak się czujesz?
- Okropnie...
To jedno słowo było jak komenda, dziewczyna od razu spojrzała na mnie pytająco.
Zrobiłam sobie kawę, po czym usiadłam na przeciwko niej. Podparłam głowę ręką i myślałam jak ubrać w słowa to, co chciałam powiedzieć. Sama nie byłam do końca pewna czym chciałam się z nią podzielić.
- O co chodzi? - dopytywała.
- Kolega twojego chłopaka mnie wczoraj pocałował - odpowiedziałam bez przekonania.
Olivia wytrzeszczyła oczy; zamurowało ją. Po chwili posmutniała i zakryła usta dłonią.
- Tak bardzo cię przepraszam... - wyszeptała. - Nie chciałam, żeby tak wyszło.
- W porządku - próbowałam ją uspokoić kłamstwem. - To przecież nie twoja wina.
Pokręciła przecząco głową, wciąż w wielkim szoku. Zdawało mi się, że nieco przesadzała, bo właściwie to nie wydarzyło się nic wielkiego. Dostrzegła moje obojętne spojrzenie, co zdecydowanie jej się nie spodobało.
- Nie przejmujesz się tym? - zdziwiła się.
- Chyba już nie muszę.
- Zwariowałaś? Zapomniałaś o Niallu?
Tym razem ogarnęła mnie fala złości.
Jak niby mogłam o nim zapomnieć?
- To on się na mnie rzucił - warknęłam. - Nie byłam w niebo wzięta po tym pocałunku.
Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Z początku byłam zdruzgotana i tak intensywnie myślałam o tamtej sytuacji, że nie mogłam zasnąć. Później zrozumiałam, że to nic wielkiego i wcale nie powinnam czuć się winna. Niestety Olivia przywróciła u mnie uczucie skruchy.
Zakryłam twarz dłońmi, jakby to miało mnie obronić przed natarczywymi myślami.


*

Znowu czekaliście wielki na krótki rozdział, za co przepraszam.
Pod ostatnim rozdziałem poprosiłam o komentarz od każdego, kto go przeczytał. Jestem bardzo szczęśliwa, że przystaliście na moją prośbę, przez co uzbierało się aż 27 komentarzy. Miło by było jakby własnie tak było przy każdym rozdziale:)
Tych, którzy jeszcze nie zagłosowali na BIYD w ankiecie na blog miesiąca, odsyłam TUTAJ
Dziękuję, kocham Was za to, że czytacie to moje biedne opowiadanie.

+ zapraszam na opowiadanie koleżanki KLIK

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 28.

Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam jasne światło i białe ściany. Pomieszczenie wyglądało nadzwyczaj znajomo, ale prosiłam w myślach, żeby nie było tym, o którym myślałam. Zaczęłam się rozglądać i nie miałam już wątpliwości.
Miałam nadzieję, że wytrwam do końca roku bez kolejnej wizyty w szpitalu. Jednak wciąż pozostawało pytanie: dlaczego leżałam w szpitalnym łóżku? Odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewałam. Mężczyzna w biały kitlu wszedł do pokoju, a Niall zaraz za nim. Kompletnie nic nie pamiętałam z poprzedniej nocy, więc czekałam niecierpliwie na jakąkolwiek odpowiedź. Jedyne co czułam to lekki ból głowy, ale czy to powód, żeby od razu jechać do szpitala? Kiedy zobaczyłam pociemniałą twarz chłopaka, serce momentalnie zaczęło mi bić szybciej. Usiadł na skraju łóżka i chwycił moją dłoń. W odpowiedzi wytrzeszczyłam na niego oczy.
Jak długo mam znosić to okropne milczenie? Atmosfera była gęsta, nie dało się ukryć.
Dopiero po chwili, lekarz odkaszlnął znacząco, po czym wreszcie otworzył usta.
- Tak mi przykro - powiedział, ale wciąż nic nie rozumiałam.
Zaczęłam kojarzyć fakty, ale finał wcale mi się nie podobał; czekałam na potwierdzenie moich domysłów. Wstrzymałam oddech, patrząc wyczekująco na mężczyznę.
- Łożysko się odkleiło - kontynuował. - Niestety.
Nie byłam do końca pewna co to znaczy, ale po chwili zrozumiałam. Mojego maleństwa już nie było. W jednym krótkim momencie, moje serce pękło na tysiąc części. Kilka miesięcy temu nie powiedziałabym, że obudzi się we mnie instynkt macierzyński - a jednak.

Leżałam na kanapie, podziwiając zachmurzone niebo. Niall robił w kuchni herbatę. Wcale nie chciałam go tak wykorzystywać, ale z drugiej strony nie miałam na nic ochoty. Zostałam zmuszana do jedzenia czy picia. Wolałam całymi dniami leżeć i gapić się w jeden punkt. O niczym nie powiedziałam Olivii, bo nie chciałam psuć jej rodzinnych świąt, ale nadszedł dzień, kiedy i ona wraca do Londynu. W końcu będę musiała się z nią tym podzielić. Planowałam poczekać z tym przynajmniej do początku stycznia, bo Sylwester to wciąż nieodpowiedni moment. Co prawda, nie było mowy o dobrej zabawie; nie potrafiłabym udawać, że wszystko jest w porządku. Zdążyłam zapomnieć jakie to uczucie, kiedy masz ochotę płakać bez przerwy. Chciałam nazywać się najszczęśliwszą osobą na świecie, ale nie przewidziałam czegoś takiego.
Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi; odruchowo zamknęłam oczy, jakby to zmieniło mnie w niewidzialną.
- Wróciłam! - krzyknęła radośnie Olivia.
Słyszałam jak ciągnęła za sobą walizkę, a po chwili, niespodziewanie nastała cisza. Nie musiałam widzieć, żeby wiedzieć, że Niall do niej podszedł i szeptał jej coś na ucho. Miałam nadzieję, że mnie wyręczył.
- Oh - dziewczyna wydała z siebie coś na znak zaskoczenia.
Wyobraziłam sobie jej smutniejącą twarz; na prawdę wolałam tego nie widzieć. Ukryłam twarz w dłonie, czekając, aż ktoś powie cokolwiek do mnie. Dopiero po minucie ciszy, poczułam oddech przyjaciółki na swojej twarzy; uklękła przy kanapie.
- Em... - zaczęła. - Nie wiem co powiedzieć.
- Nie musisz nic mówić - odparłam bezwiednie.
Obecność dziewczyny w stu procentach mi wystarczała. Kiedy były przy mnie dwie najważniejsze osoby w moim życiu, czułam się lepiej, chociaż odrobinę.
- Nie pójdę na imprezę do Liama, jeśli chcesz - powiedziała.
Uśmiechnęłam się do siebie; kompletnie o tym zapomniałam.
- Idź - poleciłam. - Dam sobie radę.
Spojrzałam na nią; nie wyglądała na zadowoloną. Nie chciałam jej skazywać na siedzenie w domu, kiedy powinna się bawić.
- Nie możesz się tak mną przejmować - dodałam.
- Ja tu zostaję - wtrącił Niall.
Olivia posłała mu spojrzenie pełne wątpliwości.
- Oboje idźcie - westchnęłam. - Na prawdę poradzę sobie sama.
Wtem oboje wybuchnęli śmiechem, jakbym opowiedziała jakiś wybitnie śmieszny żart. Spojrzałam na dziewczynę spode łba; powinna wiedzieć, że mówiłam poważnie. Czułam się jakby wszystko kręciło się wokół mnie, a wcale o to nie prosiłam - wręcz przeciwnie. Czasem traktowali mnie jak małe dziecko, co porządnie mnie wkurzało.
- Nie jestem tu najważniejsza - warknęłam. - Macie iść i zostawcie mnie w spokoju.
Zarzuciłam sobie koc na głowę, tym samym kończąc rozmowę. Niestety moja puchata zbroja nie nadawała się do obrony. Olivia zaczęła przeczesywać palcami moje włosy, lecz nikt nie miał odwagi by coś powiedzieć. W tej chwili wolałam być sama, a oni nie mogli tego zrozumieć.

Dopiero po godzinie dopuściłam do siebie Nialla i pozwoliłam mu usiąść obok mnie. Oparłam głowę o jego kolana, a ten głaskał mnie, swoją ciepłą dłonią, po policzku. Byłam kompletnie wypompowana z wszelkich emocji; chciałam spać.
- Jesteś pewna, że chcesz zostać? - zapytała Olivia po raz kolejny.
Czyżby wcześniej nie słyszała mojej odpowiedz?
Podniosłam głowę, żeby ją powalić moim morderczym spojrzeniem, ale nie mogłam tego zrobić, bo wyglądała zbyt ładnie w połyskującej, czarnej sukience.
- Tak, jestem pewna - odparłam. - Poza tym nie chcę gasić twojego blasku.
Zaśmiałam się pod nosem, jakbym powiedziała całkiem śmieszny żart. Niestety po kilku sekundach znowu posmutniałam. Miałam ochotę się rozpłakać, ale nie chciałam, żeby ktokolwiek widział moje łzy. Prosiłam w myślach o to by wyszli.
- Dobrze, więc idziemy - dodał Niall, odpowiadając na moją prośbę.
Na pożegnanie pocałował mnie w czoło, po czym zostawili mnie samą.
Chciałam odetchnąć z ulgą, ale coś mnie powstrzymało. Wlepiłam wzrok z biały sufit, a ciężkie powieki mimowolnie opadały.

- Mamusiu? - usłyszałam cienki głosik gdzieś w oddali.
Rozglądałam się nerwowo, żeby zobaczyć, kto to mówi. Niestety wokoło były tylko drzewa, ale nawet między nimi nikogo nie znalazłam. Zaczęłam panikować, gdyż wciąć nie widziałam dziecka.
- Mamo, tu jestem - głos ponownie dobiegł moich uszu, ale był radośniejszy, niż poprzednio.
Odwróciłam się i zobaczyłam małego chłopca, biegnącego w moją stronę, z rączkami wyciągniętymi przed siebie. Na jego twarzy malował się szeroki uśmiech, a niesforne kosmyki włosów wpadały do oczu. Po chwili objął mnie w pasie i spojrzał w górę; w jego jasnych oczach dostrzegłam wesołe iskierki.
- Myślałem, że ode mnie uciekłaś - szepnął.
- Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobiła - odparłam, posyłając mu uśmiech.
Nagle chłopiec odsunął się, zakrywając usta dłonią; łzy pociekły po jego policzkach. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, ale on jedynie zrobił krok w tył. Zmartwiłam się; nie wiedziałam dlaczego nagle mnie odepchnął.
- Kłamiesz - syknął.
Po wypowiedzeniu tego słowa, rozpłynął się w powietrzu. Serce biło mi nadzwyczaj szybko; próbowałam znaleźć syna. Wtem drzewa zaczęły wirować, co mnie kompletnie otumaniło. Już nic nie widziałam. Jedyne co mogłam zrobić to wytężyć słuch i czekać na jakiekolwiek słowo, skierowane do mnie. Niestety nic więcej nie usłyszałam.

Obudziło mnie głośne strzelanie. Zerwałam się z kanapy i podeszłam do okna; to fajerwerki, były piękne, ale nie widziałam ich zbyt wyraźnie. Nagle poczułam przypływ gorąca i zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o parapet i dalej patrzyłam przez szybę. Wszystko zawirowało, dokładnie tak jak w moim śnie. Kompletnie nie panowałam nad nogami, które niespodziewanie załamały się pode mną. Miałam nadzieję, że Olivia i Niall mają lepszą zabawę, niż ja.
- Przepraszam - powiedziałam sama do siebie, chociaż nie byłam pewna, do kogo skierowałam te słowa, a tym bardziej za co przepraszałam.
Po tym, po prostu upadłam na podłogę, a towarzyszyło mi jedynie piszczenie w uszach.


*

Długo czekaliście, ale miałam ostatnio dużo na głowię, za co przepraszam bardzo. Pod ostatnim rozdziałem, kilka osób napisało, że dziecko = koniec opowiadania. Pragnę Was powiadomić, że BIYD na pewno się nie kończy:) Póki będziecie czytać, ja będę pisać. Wciąż mam pomysły, tylko muszę wiedzieć, czy wciąż ze mną jesteście.
Jeśli tak to bardzo proszę o komentarze pod tym rozdziałem. Może to być nawet jedna literka, po prostu chcę wiedzieć ile osób na prawdę czyta. Jeśli macie ochotę to zapraszam do przeczytania TEGO POSTA, w którym znajdziecie link do głosowania na blog miesiąca, gdzie jestem nominowana.
Ostatnia sprawa: myślę nad dodatkowym udostępnianiem moich opowiadań na Wattpadzie. Co o tym myślicie, dobry pomysł?
To tyle na dziś, dziękuję za uwagę:)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Blog miesiąca IV

To już moja czwarta nominacja do bloga miesiąca, tym razem na Spisie Fanfiction.
Także jeśli na prawdę lubicie moje opowiadanie to byłoby bardzo miło zobaczyć głosy w ankiecie, która znajduje się TUTAJ po lewej stronie.
Ponad 40 osób obserwuje bloga, więc chyba mogę na Was liczyć? :)